Testowany, testowana
Nowa usługa: odpłatne testowanie wierności. Rynek zareagował pozytywnie
Ogłaszają się: „Podejrzewasz partnera o zdradę? A może chcesz się upewnić, czy jest ci wierny? Chcesz rozwodu, a nie masz dowodu? Zagram każdą rolę – opiekunkę do dziecka, petenta w biurze, stewardesę, ekspedientkę. Będę zwykłą dziewczyną lub wampem”.
„Nie ograniczam się do wieczornego wypadu do baru i wyrwania kobiety. Zadanie wymaga długich tygodni obserwowania i analizy materiałów. Muszę zrozumieć sposób myślenia mojego celu, dowiedzieć się, co mu się podoba. Dopiero wtedy mam narzędzia, by zapędzić ją w pułapkę”.
Zakres usług – cała Polska. Przez niespełna pół roku działalności Agencja Testerów Wierności FaceGoogle.pl chwali się, że podjęła już 18 prowokacji. Wszystkie trafione.
Branża rozwija się. W Polsce konkuruje ze sobą już kilka agencji kopiujących metody tajnych służb wraz z terminologią.
Więc figurant (inaczej: obiekt, cel) to partner/ka podejrzewani o zdradę. Zleceniodawca to zamawiający usługę, podejrzewający zdradę. Operacyjny (inaczej: agent) to tester, którego celem jest poderwanie podejrzewanego. Dane operacyjne to przydatna do akcji wiedza na temat figuranta, udzielona przez zleceniodawcę, np. zdjęcia, telefony, sposób spędzania wolnego czasu, ulubiony sport, kuchnia, drinki, tematy, przy których się rozkręca. Podjęcie czynności to rozpracowywanie figuranta do momentu uwiedzenia go (lub nie).
Potencjał prowokacyjny
Adrian Jendrzejewski pół roku temu pomyślał, że sprowadzanie aut z Niemiec już się zbanalizowało. Obecnie jest szefem Defection.pl (z ang. dezercja, zdrada), z siedzibą w Płocku. Śledzi branżę na Zachodzie, gdzie usługa tak weszła w mentalny obieg, że ma nawet swoje żniwa, czas bożonarodzeniowo-walentynkowy, gdy potencjalni zleceniodawcy podejmują decyzje o ślubie lub dziecku z potencjalnym figurantem, ale nie chcą ryzykować.