Zimna wojna na pióra
Książkowa dywersja CIA trwała latami. Na czele operacji stał tajemniczy mężczyzna w szarym garniturze
Andrzej Żbikowski: – Ciągle spotykam kolegów historyków, którym w latach komunizmu ktoś na Zachodzie wręczał nowe książki, nie żądając ani grosza. Sam w drugiej połowie lat 80. dostałem całą walizkę miniaturek w księgarni polskiej w Paryżu.
Andrzej W. Kaczorowski: – W sierpniu 1985 r. na pielgrzymce historyków Uniwersytetu Warszawskiego w Rzymie zaoferowano mi w prezencie m.in. „Dzieje Polski” Mariana Kukiela w pomniejszonym formacie.
Dariusz Stola: – Napchałem w Londynie wydawnictwami plecak do połowy, przykryłem rzeczami osobistymi.
Specjaliści z różnych dziedzin, którzy nie podróżowali za granicę, przecierali oczy ze zdumienia, wyjmując ze skrzynek pocztowych przesyłki od niespodziewanych przyjaciół, a w nich piękne książki, a nawet katalogi z zachętą do dalszego korzystania. Wystarczyło napisać list, a upragnione wydawnictwo lądowało po pewnym czasie na biurku.
Operacja miała charakter długofalowy, wyrastała z amerykańskich koncepcji powolnego zbliżania, niewidzialnego wnikania. 12 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej nikt już nie miał złudzeń, że podział na dwa wrogie obozy jest względnie trwały. Wartościowe lektury miały być inwestycją w przyszłość kraju, w którym wciąż istniały indeksy ksiąg zakazanych. Z czasem te innowacyjne publikacje mogły doprowadzić do zmiany mentalności elit, także komunistycznych, na bardziej prozachodnią, do lepszego rozumienia się i poprawy stosunków.
Posyłano albumy z malarstwem, podręczniki, słowniki, paryskie żurnale, literaturę obcojęzyczną z dziedziny historii, socjologii, filozofii, niegroźne ideologicznie powieści. Czasami, głównie na początku akcji, odbywało się to na zasadzie wymiany za książki z Europy Wschodniej. Ale wspierano również poufnie ośrodki wydawnicze emigracji, a za ich pośrednictwem rodzącą się w Polsce opozycję antytotalitarną.