Milczenie na wieży Babel
Milczenie na wieży Babel. Do końca stulecia zginie 90 proc. spośród 6800 języków świata?
Gyani Maiyi Sen, 77-letnia mieszkanka małej górskiej wioski w zachodniej części Nepalu, płynnie posługuje się językiem kusunda. Problem w tym, że nie ma już z kim porozmawiać w tym języku przodków, bo ostatnia osoba, która go znała (jej matka), zmarła wiele lat temu. W małej społeczności, liczącej niespełna stu członków, nikt już nie chce rozmawiać w kusunda. Młodzi wyjechali za pracą do miast, gdzie mówi się po nepalsku, a tam nikt nie zawraca sobie głowy plemiennymi dialektami, utożsamianymi z zaściankowością i zacofaniem. Kusunda umrze więc wraz z Maiyi Sen.
Niestety, podobnych przykładów jest więcej. Zaledwie pojedyncze osoby posługują się jeszcze amurdagiem (językiem Aborygenów z australijskiego Terytorium Północnego), wintu (językiem kalifornijskich Indian), ayapaneco (jednym z 68 lokalnych języków Meksyku) czy nuxalkiem (językiem kanadyjskich autochtonów). Eksperci wieszczą, że do końca stulecia wyginie co najmniej połowa z 6800 języków świata, choć najbardziej pesymistyczne prognozy mówią nawet o 90 proc. Według UNESCO, najwięcej zagrożonych języków jest w Indiach (196), Stanach Zjednoczonych (192), Indonezji (147), Chinach (144), Meksyku (144) i Rosji (136). W Europie na granicy zaniku pozostaje 50 języków. Również w Polsce istnieją języki takie jak wilamowski (okolice Bielska-Białej), którego dni zdają się policzone. Czy można na to coś poradzić?
Semantyczny tort
Język powszechnie uważany jest za wyznacznik tożsamości kulturowej. Oczywiście, nie zawsze i nie bezwzględnie. Samo posługiwanie się danym językiem nie jest bowiem warunkiem przynależności do grupy etnicznej. Jest jednak ważnym narzędziem poznawczym, za pomocą którego nazywamy świat. W tym tkwi jego siła i wartość. Doskonale ujął to dr K. David Harrison ze Swarthmore College w Pensylwanii, który od lat zajmuje się badaniami nad ginącymi językami.