Robert odkrywa ostatnio zupełnie nowe rzeczy. Na przykład, że rachunków za mieszkanie, energię, telewizję nie płaci się wszystkich razem, ale trzeba robić osobne przelewy do kilku instytucji. Albo że jak się robi pranie, to w końcu może zabraknąć proszku. Trzeba pamiętać, żeby pójść do sklepu i kupić nowy. I jeszcze dokupić sól do kuchni, bo też już się skończyła. No i odkrył też ostatnio, że nie zawsze da się żyć jak w piosence Elektrycznych Gitar „Przewróciło się, niech leży”, bo w końcu i tak trzeba będzie podnieść samemu.
Robert dopiero zauważył to wszystko, bo tak mu się w życiu złożyło, że jego mama to był anioł na Ziemi, na rencie, zajmowała się domem, a z tatą, może bardziej surowym, z zawodu robotnikiem w fabryce, zawsze dało się dogadać. Do trzypokojowego mieszkania w dużym mieście przychodzili kumple, czasem dwóch, czasem sześciu. Grali w karty, oglądali telewizję, gadali, mówili: „Robert, ty to masz ekstra”. Dlatego że rzadko się zdarza, żeby z rodzicami mieć takie dobre układy.
Jak przychodziły dziewczyny i potrzeba było więcej intymności, to puszczał głośniej muzykę. Czasem tylko wkurzały go pytania: a kto to jest, a jaka ona jest, z jakiej rodziny? Ale wiadomo, rodzice się martwili. A oprócz tego wychodził, kiedy chciał, wracał, kiedy chciał. A jak wracał, to wszystko już poprasowane, posprzątane i ugotowane czekało na stole. Oczywiście, że pomagał. Po pracy w zakładzie farmaceutycznym czy stolarni, bo robotę dość często zmieniał, zawsze przychodził, pytał, czego potrzeba, i z listą szedł po zakupy. No, więc po co właściwie się wyprowadzać?
A potem Robert już się wyprowadzić nie mógł. Ojciec po wypadku, mama po ciężkiej chorobie, w takim momencie rodziców się nie opuszcza. Aż w końcu w trzypokojowym mieszkaniu w dużym mieście Robert został sam, rodzice odeszli – za wcześnie.