Krówki, tirówki, domówki, internetówki...
Krówki, tirówki, domówki, internetówki... Prostytucja: karać czy legalizować?
Nawet jeśli już rozmawia się o prostytucji, to jedynie w tonie zagrożenia – jak ochronić społeczeństwo przed prostytucją, a nie – jak poprawić sytuację tych kobiet i zapewnić im bezpieczeństwo. Ten ton było słychać w apelu biskupów sprzed kilku lat, by „oczyścić piękny polski krajobraz z tirówek”; jakby to były przydrożne śmieci. Podobny wydźwięk miała akcja Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent Warszawy próbował zaprowadzić moralną czystość w centrum stolicy, likwidując agencje towarzyskie; co oczywiście okazało się walką z wiatrakami, bo w miejsce zamykanych powstawały nowe.
To święte oburzenie pobrzmiewa także dziś, gdy trwają protesty przeciwko otwarciu klubu go-go na Krakowskim Przedmieściu, bo za blisko kościoła. Politycy na temat prostytucji wypowiadają się rzadko. Głównie wtedy, gdy któryś z nich zostanie przyłapany na korzystaniu z płatnej miłości albo kiedy można dołożyć przeciwnikowi zarzutem „bywania w domach schadzek”. Nie ma tu łatwych rozwiązań, ale udawanie, że zjawisko nie istnieje, prowadzi donikąd.
Prostytucja: po szwedzku, po niemiecku
W krajach skandynawskich korzystanie z usług prostytutek jest karane grzywną i upublicznieniem wizerunku. Podobne przepisy chce teraz wprowadzić Francja. Trwa tam burzliwa dyskusja, bo według przeciwników jest to nadmierna ingerencja państwa w wolność i intymność obywateli. Powstał nawet „Manifest skurwieli”, który podpisało 343 znanych Francuzów. Ma to być nawiązanie do słynnego „Manifestu suk”, który doprowadził do zniesienia zakazu aborcji. Przy czym, jak skomentowała Najat Vallaud-Belkacem, minister ds. równych praw kobiet, tamte „suki” domagały się prawa do dysponowania własnym ciałem, a „skurwiele” chcą dysponować cudzym.