Śląsk, którego nie ma
Ślązacy próbują się dziś definiować przez fałszywe obrazy i skojarzenia
1.
Jest taka historia o młodej dziewczynie zajmującej się historią mówioną, zbieraniem i nagrywaniem świadectw żyjących jeszcze powstańców warszawskich.
Powstańcy, których relacje rejestrowała, byli jak najbardziej autentyczni. Po którejś z kolei rozmowie dziewczynę uderzył fakt niezwykłej spójności wspomnień – rozmówcy opisywali takie same sceny i wydarzenia, chociaż walczyli w różnych oddziałach i w różnych częściach miasta. Kiedy podzieliła się swoimi wątpliwościami ze swoim starszym szefem, ten we wspomnieniach autentycznych powstańców rozpoznał sceny z wajdowskiego „Kanału”.
Piszę o tym, bo to jeden z najlepszych przykładów na potęgę pamięci zbiorowej. Pamięć wspólnoty jest tak silna, że z biegiem lat jest w stanie wyprzeć pamięć osobistą, pamięć wydarzeń doświadczonych. Podejrzewam, że jest to zapewne ewolucyjnie wypracowany mechanizm, umożliwiający wspólnocie trwanie dzięki spójności, jaką zapewnia.
Stąd trudno się dziwić, że dla większości Polaków ich zinternalizowaną świadomością historyczną jest inteligencko-szlachecka narracja dworku na Kresach, powstań, wojny polsko-bolszewickiej, warszawskiej inteligencji, II RP, września ’39 i tak dalej. Nawet jeśli ich przodkowie w niej nie uczestniczyli, bo też znakomita większość Polaków jest pochodzenia chłopskiego i pobielane dworki oglądali raczej z innej perspektywy niż ta zachowana w pamięci wspólnej. Uszlachcenie „mas chłopskich” w jakimś stopniu się powiodło. Nie powiodło się natomiast wciągnięcie do tej narracji Ślązaków.
2.
Historie Śląska i Polski rozdzieliły się definitywnie w XIV w. Kazimierza Wielkiego zrzeczenie się praw do Śląska było już tylko potwierdzeniem stanu faktycznego. Śląskie miasta zwracały się w kierunku Pragi i przynależność do Korony Czeskiej była oczywistością.