Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Polszczyzna niegiętka

Język polski, jak każdy, jest piękny.

Obowiązuje nas patriotyczna opinia o własnym języku. Któż śmiałby przeczyć, że polszczyzna to wcielenie językowego piękna i nieprzebrane bogactwo, z którego do woli czerpać można aurea dicta, ani się na łacinę oglądając. Byle tylko swój język znać naprawdę! Gdyby zaś przyszło nam wypowiadać się o językach na gruncie międzynarodowym, wypadałoby powiedzieć, że każdy język jest piękny i równie doskonały, boć w każdym wszystko da się powiedzieć. Bynajmniej. Może i prawdą jest, że w każdym języku można wszystko powiedzieć, ale taka sama to prawda jak ta, że każdym wozem da się zajechać do samego Rzymu. Owszem, da się, ale jednym szybko i wygodnie, a innym zgoła przeciwnie. Tak samo z językami. W jednym trzeba się natrudzić, aby myśl subtelną albo tylko nowoczesną wyrazić, a w innym to fraszka.

Język polski, jak każdy, jest piękny. Jednakże jest to język nieco prowincjonalny, bo mówi nim najwyżej 50 mln ludzi. Kudy tam mu do takiego angielskiego! Nie możemy wymagać, aby polski był tak samo bogaty, miał tyle słów i gotowych wyrażeń, co mowa niemal globalna, w niezliczonych dialektach używana przez bodajże dziesiątą część ludzkości. Porównania sobie darujmy, a zwłaszcza przestańmy opowiadać niemądre rzeczy, jakoby „w angielskim nie było zdrobnień”, że inne przesądy już przemilczę. I w końcu to nie z polskiego czerpie słownictwo angielszczyzna, lecz odwrotnie.

Nie oglądając się na inne języki, mam dziś na uwadze cel skromny, choć moralnie ryzykowny, a mianowicie wskazanie na niektóre przynajmniej braczki polszczyzny, co wynikają czasem może z przypadku, czasem z prawideł rozwojowych naszej mowy, a czasem ze zwykłego społecznego oraz ideowego zacofania. Wykaz ten będzie, rzecz jasna, dalece niepełny, ale dobre i to na początek.

Polityka 42.2014 (2980) z dnia 14.10.2014; Felietony; s. 96
Reklama