Ważna figura
Anoreksja jest problemem nie tylko wśród kobiet. Cierpią na nią także mężczyźni
Jako dziecko Konrad nie był tragicznie otyły. Ale nie był też całkiem szczupły, typ miśka. W podwórkowych kłótniach padało czasem: „Grubasie!”. I Konrada to bolało. „Grubas” – czyli inny, słaby, obrzydliwy. Więc żeby tego nie słyszeć, najpierw jeździł na rowerze. Po kilka godzin. Potem biegał. Potem kolega zaraził go kulturystyką – ćwiczył na siłowni, oglądał filmy. I te ciała w kształcie doskonałego „V”, pracujące jak maszyny mięśnie bez grama tłuszczu weszły Konradowi w głowę. Pierwszy raz wymiotował niecałe trzy lata temu. Miał 19 lat. Nawet niespecjalnie musiał sobie pomagać. Miał w sobie tyle lodów, chipsów, kanapek i ciastek, że gdy się schylił, właściwie samo chlusnęło. Poczuł ulgę. Był w stanie ruszać się bez bólu.
Co dziesiąta osoba z zaburzeniami odżywiania (w skrócie ED, z ang. eating disorders) to mężczyzna. W Polsce, szacuje się, jest ich kilka tysięcy. Prawdopodobnie częściej dotyka ich bulimia (czyli napady chorobliwego objadania się, a potem wymioty) niż anoreksja (jadłowstręt, patologiczne ograniczanie jedzenia), ale zdarzają się też opinie przeciwne. Dane są skąpe i trudne do interpretacji, bo fachowej pomocy szuka tylko część chorujących i to wtedy, gdy już bardzo cierpią. Męskie problemy z jedzeniem często towarzyszą też innym zaburzeniom psychicznym – psychozom, schizofrenii, autyzmowi. Przez to trudniej je wychwycić. Terapeuci przypuszczają, że w rzeczywistości anorektyków i bulimików może być więcej, niż wynikałoby z gołego rachunku zgłoszeń. Że może to kolejne oblicze kryzysu męskości.
Biceps zamiast portfela
– Raz na kilka tygodni dzwonią do mnie rodzice w sprawie syna – szacuje Anna Szostak, prowadząca w Poznaniu Centrum Terapii Zaburzeń Odżywiania.