Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

O (nie)zmienności Wigilii

Wigilijne tradycje Polaków: ma być jak dawniej. Czyli jak?

Niemiecka rycina z 1876 r.: „Czy możemy już wejść?” Niemiecka rycina z 1876 r.: „Czy możemy już wejść?” AKG / BEW
Ma być tak jak dawniej – i to jest podobno najważniejsze. Czy wiemy jednak, do czego chcielibyśmy wrócić? A jak naprawdę dzisiaj świętujemy?
Choinka, współczesny symbol świąt, pojawiła się dopiero w połowie XIX w. – za sprawą niemieckich mieszczan ewangelików, od których tę nowinkę obyczajową przejęła polska inteligencja.pressmaster/Smarterpix/PantherMedia Choinka, współczesny symbol świąt, pojawiła się dopiero w połowie XIX w. – za sprawą niemieckich mieszczan ewangelików, od których tę nowinkę obyczajową przejęła polska inteligencja.

Pozornie mechanizm tych akurat świąt wydaje się sprzyjać trwałości. Obchodzone raz do roku, zgodnie z określonym scenariuszem, hołdujące rodzinnym przyzwyczajeniom i katolickiej teologii. Nie tylko nie ma tutaj miejsca na zmianę, przeciwnie, najbardziej szanuje się właśnie repetycję. Powrót do tego, co znane i oswojone. Wszechobecna gdzie indziej zmienność w tym wypadku „krzepnie” i „truchleje”. W istocie jednak dałoby się napisać obszerną kulturową historię Wigilii, której postać ulegała wielokrotnym modyfikacjom. I rzecz kolejną – o tym, jakie modyfikacje w tę niezmienność właśnie wprowadzamy.

Scenariusz najstarszy

Zacznijmy od przyjrzenia się tym mitycznym tradycjom. Jedną z najstarszych i dość szczegółowych relacji obchodów Bożego Narodzenia w Polsce pozostawił Julian Ursyn Niemcewicz. Urodzony w 1757 r. na Polesiu, późniejszy dramaturg, pisarz i historyk, tak wspominał czas swojego dzieciństwa: „Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością. Od świtu wychodzili domowi słudzy na ryby. (…) Dnia tego jednakowy w całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, kutia dla służących, krążki z chrzanem, karp do polewy, szczupak z szafranem, placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajkami i oliwą itd. Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie; w czterech kątach izby jadalnej stały snopy jakiegoś niemłóconego zboża. Niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących, i łamiąc go, powtarzał słowa: bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze sobą”.

Zacznijmy od przyjrzenia się tym mitycznym tradycjom.

Polityka 51/52.2015 (3040) z dnia 15.12.2015; Temat na Święta; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "O (nie)zmienności Wigilii"
Reklama