Pragnienie. Biegły w danych liczbowych rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie Roman Bugaj od dzieciństwa był zafascynowany tętniącym pod ziemią wodnym życiem, objawiającym się choćby w postaci plasterków cytryn i szypułek truskawek wypływających wówczas ze ściekami na jego rodzinnym Powiślu. Najnowsze osiągnięcia spółki lubi więc przedstawiać obrazowo. Na przykład – wodociągi warszawskie codziennie dostarczają mieszkańcom 300 mln litrów wody, co można przeliczyć na 1,5 mln wanien. Albo – podziemnym orurowaniem stolicy, liczącym ponad 4 tys. km przewodów wodociągowych i drugie tyle kanalizacyjnych, można by tam i z powrotem połączyć Sankt Petersburg z Lizboną.
Gdyby więc warszawskie wodociągi organizowały wielki quiz wiedzy z okazji 130-lecia swojego powstania, Roman Bugaj z pewnością mógłby układać w nim pytania. Choćby takie: Ile kosztuje warszawiaka jeden litr kranówki? Prawidłowa odpowiedź brzmi: Jeden grosz. Czyli jedna wanna kosztuje go 2 zł. Oczywiście, razem z kosztem odprowadzonych ścieków.
Ale wodociągi quizu nie organizują. Obchody rocznicy są raczej dość skromne. Jakaś publikacja, jakaś konferencja. Na ulice stolicy po raz kolejny wyjechał za to beczkowóz, z którego spragnieni spacerowicze mogą pobrać kubek smacznej i orzeźwiającej wody. Kranówki. Bo, niestety, pomimo wszystkich wodociągowych osiągnięć technologicznych mieszkańców wciąż trzeba przekonywać do warszawskiej kranówki. Że zdrowa, gruntownie przebadana, już nieśmierdząca chlorem, no i tania.
Zamiast świętowania – solidna praca u podstaw. Właściwie dokładnie tak samo jak 130 lat temu.
Czystość. „Żadna stolica, żadne miasto większe, nie może poszczycić się takiemi kloakami jak Warszawa!