Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w październiku 2001 r.
Matka właściwie jest, ale pije, nie chce swoich dzieci, więc jakby jej nie było. Ojciec popełnił samobójstwo. Starsza siostra, jak i Aneta, przebywa w ośrodku wychowawczym. Podobno szukają dla niej jakiegoś dachu nad głową, bo niedługo będzie pełnoletnia. Brat w Domu Dziecka. Drugiego brata zabrał do siebie jego biologiczny ojciec.
Aneta trafiła do ośrodka wychowawczego, bo uciekała z Domu Dziecka, gdzie była od niemowlaka. Nikt jej nie odwiedzał, więc sama szła w odwiedziny – do miasta, do ulic, do znajomych, koleżanek mających rodziny. W czasie jednej z ucieczek koleżanka zamknęła ją w komórce na podwórku i dała klucz znajomemu mężczyźnie. Zgwałcił Anetę wiele razy. Wychodził na papierosa, wracał i znów gwałcił.
Aneta uciekła z koleżanką do Warszawy. Koleżanka miała znajomą w agencji towarzyskiej. Jeśli zaczniecie u nas pracować, będziecie miały co jeść, gdzie spać, nikt was nie znajdzie i nie odstawi siłą do ośrodka we Wrocławiu – powiedziano dziewczynom. Koleżance praca się spodobała. Niezły grosz i spokój od policji. Próba podjęcia pracy przez Anetę skończyła się dla klienta paskudnie. Aneta dała mu w gębę, a on zażądał zwrotu pieniędzy.
– Ktoś, kto został w dzieciństwie zgwałcony, nie nadaje się na prostytutkę – mówi Andrzej Wróblewski, dyrektor Domu Dziecka nr 10 na Ursynowie w Warszawie.
W burdelach na Zachodzie dziewczyny przed podjęciem pracy są seryjnie gwałcone przez alfonsów – żadne następne upokorzenie nie jest już wtedy większe. I dziewczyna jest przygotowana. Lecz są kobiety, które się do tej roboty nie nadają z natury, jak do górnictwa czy rozładunku wagonów. Więc może Aneta jest też taka.