Klasyki Polityki

Diabeł wcielony

Kim jest diabeł i po co on jest?

Michael Pacher „Diabeł i św. Wolfgang” Michael Pacher „Diabeł i św. Wolfgang” AN
Są księża, którzy widzą w świecie miliardy szalejących demonów, tropią ich obecność w pornografii, muzyce rockowej czy nawet masowej żywności. Inni zalecają umiar w diagnozowaniu szatańskich podstępów.

Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w marcu 1999 r.

Część teologów chciała już pożegnać się z diabłem. Uznając go za postać nieprzystającą do współczesności, próbowała zmienić go w pojęciową metaforę, personifikację zła. Większość jednak twierdzi, że katolicyzm, czy wręcz chrześcijaństwo, bez diabła byłoby jakąś inną religią. Przypomina o tym co jakiś czas Watykan: słowami papieży, treścią nowego katechizmu czy – jak ostatnio – nowym rytuałem odprawiania egzorcyzmów, który zastąpił pochodzący z 1614 r. formularz egzorcyzmów Rituale Romanum. „Diabeł niczym srogi lew krąży w poszukiwaniu ofiar” – przypominają autorzy nowego podręcznika. Zmienia kostiumy, przybiera historyczne pozy, ale ciągle jest to ten sam diabeł.

Wiele demonicznych opętań, które przed wiekami uznawano za dzieło szatana, dziś sklasyfikowano by jako podręcznikowe przypadki schizofrenii, epilepsji, histerii czy psychastenii. Najlepsi egzorcyści pracujący przy powstaniu nowego podręcznika wypędzania demonów zalecają więc dużą powściągliwość przy stwierdzaniu opętań i radzą najpierw szukać choroby, zanim zacznie się szukać diabła. Według biskupa Corrado Balducciego, prawdziwie opętanych jest 5–6 osób na każdy tysiąc zgłaszanych do egzorcyzmów. Nowe teksty egzorcyzmów zawierają bardziej współczesne modlitwy w językach narodowych i odwołanie do Matki Boskiej, czego w dawnych nie było. Inne zmiany mają charakter techniczny, ustalają np., w którym miejscu ma stać egzorcysta, gdy odmawia modlitwy, wymagają, aby odmawiając słowa ex cruce Domini (z krzyża pańskiego) położył koniec stuły na szyi opętanego, a prawą rękę na jego głowie, aby uniemożliwić diabelskie wstrząsy. Kardynał Jacques Maritain wspomniał kiedyś, że nawet obecnemu papieżowi zdarzało się wypędzać złe duchy, choć nie był to klasyczny obrzęd egzorcyzmów.

Jadowite zwierzę

W Starym Testamencie diabeł jest prawie nieobecny. Wąż, który skusił Ewę, jest po prostu wężem, groźnym, jadowitym zwierzęciem, budzącym ludzki lęk. Dopiero dużo później zidentyfikowano go jako szatana. Fragment księgi Izajasza mówiący o upadku Lucyfera jest pomyłką w tłumaczeniu. Lucifer w dosłownym przekładzie znaczy nosiciel światła – gwiazda zaranna, planeta Wenus, która ostatnia gaśnie na niebie. Izajasz gromiąc pychę Nabuchodonozora zwraca się do niego: „Jakżeś nisko upadła z nieba, gwiazdo zaranna”. Tę upadłą z nieba gwiazdę utożsamiono w łacińskim przekładzie z upadłym z nieba aniołem. Osobiście pojawia się diabeł w księdze Hioba, zsyłając na bożego męża wszelkie plagi, aby nakłonić go do bluźnierstwa. Czyni to jednak za zgodą Jahwe, na mocy zawartej z nim umowy. Nie jest więc księciem ciemności i osobistym nieprzyjacielem Boga, ale raczej specjalistą wynajmowanym do brudnej roboty. Wypada zgodzić się z Leszkiem Kołakowskim, gdy twierdzi, że Stary Testament nie daje podstaw do jakiejkolwiek konsekwentnie wypracowanej doktryny demonologicznej.

Wyraźniejszy obraz diabła rysuje się dopiero w Nowym Testamencie. Wąż utożsamiony zostaje z szatanem (Apokalipsa św. Jana), pojawia się imię Belzebuba i motyw ognia piekielnego. Ale dla istnienia diabła kluczowe znaczenia mają dwa epizody: kuszenie Chrystusa na pustyni opisane przez ewangelie Marka, Mateusza i Łukasza i wypędzenie przez niego demonów z opętanego (pierwszy w historii egzorcyzm). Na te fragmenty Pisma powołuje się zazwyczaj tradycyjna teologia, by zniweczyć liberalne próby pozbawienia diabła realnego bytu. Nie można przecież uznać – argumentuje – że Jezusa kusiła pojęciowa metafora, że wypędzał on z opętanego personifikację zła. Teoria „błędu Jezusa” jest na gruncie katolickiej teologii nie do przyjęcia. „Gdyby szatan nie istniał, Chrystus z pewnością sam zdemitologizowałby ten pogląd – przekonuje nota duszpasterska Konferencji Biskupów Toskańskich. „Prawda o szatanie, choć nie należy do najważniejszych prawd wiary, nie jest marginalna. Bez niej Ewangelia byłaby inną Ewangelią, a całościowy gmach Objawienia straciłby swą koherencję i wiele prawd teologicznych trzeba by przedefiniować”.

Upadły anioł

Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego wspomina diabła kilkunastokrotnie. Według oficjalnej wykładni został on stworzony jako dobry anioł, lecz upadł, gdyż z własnej woli odrzucił Boga. Jest to wybór nieodwracalny, a grzech szatana nie będzie wybaczony. Choć co do ostatniego mieli swego czasu wątpliwości Orygenes, św. Hieronim i Grzegorz z Nyssy, którzy twierdzili, że diabeł może być zbawiony.

Postać diabła, która funkcjonuje w zbiorowej wyobraźni, tylko po części ma źródło w Objawieniu. To prawdopodobnie od greckiego bożka Pana pożyczył chrześcijański diabeł rogi i kopyta. Ma on też cechy egipskiego Seta czy staroperskiego Arymana. Talmud nadał mu imiona bóstw pogańskich (głównie kananejskich). W tym kontekście nie dziwi obecność Charona i Cerbera w dantejskim piekle. Mniej powściągliwe niż Biblia były w opisie Złego apokryfy, Talmud, Kabała i pisma uczonych teologów. Według apokryficznej Ewangelii św. Nikodema szatan rządzi w piekle z nadania Chrystusa. Nikodem opisuje zstąpienie Jezusa do piekieł, skąd zabrać miał Adama i różnych świętych. W zamian za ich uwolnienie powierzył szatanowi władzę nad piekłem. Upadek aniołów, o którym oficjalna nauka Kościoła mówi jedynie, że był spowodowany pychą, szczegółowo relacjonuje księga Henocha (także apokryf). Według niej, to nie szatan był przyczyną upadku kobiety, ale wręcz przeciwnie – piękność ziemskich kobiet spowodowała bunt aniołów przeciw Bogu, gdyż zapragnęli je posiąść i spłodzić z nimi potomstwo. Giganci, którzy byli owocem tego związku, pożarli się nawzajem, ale pozostała na ziemi rozpusta i sprośność. Upadłe anioły rozbudziły w kobietach próżność i fałsz. Nie jest to wersja jedyna; według innej szatan upadł, gdyż sprzeciwiał się stworzeniu kobiety. W tradycji talmudycznej z kolei przyczyną jego buntu była odmowa złożenia hołdu Adamowi. On potężny, dwunastoskrzydły wódz chóru serafinów, który powstał z blasku Boga, nie chciał ukorzyć się przed powstałym z prochu człowiekiem. Zazdrościł Adamowi i zapragnął Ewy, z którą pod postacią węża spłodził Kaina. Przeciw tej wersji oponował z kolei św. Tomasz z Akwinu, twierdząc, że szatan nie mógł być serafinem, gdyż serafiny wywodzą się z żaru miłości, którego z grzechem śmiertelnym pogodzić się nie da. Musiał więc być z cherubinów, które wywodzą się z wiedzy.

Tylko jeden szatan

Nigdy nie było wśród teologów zgody co do liczby diabłów. Według XV–wiecznych obliczeń jest ich 133 miliony 306 tysięcy 688 sztuk. Na przeciwnym biegunie funkcjonuje koncepcja, że jest tylko jeden szatan. Jedni teolodzy utożsamiali go z Lucyferem, inni konstruowali piekielne hierarchie. W 1589 r. demonolog luterański Binsfeld ustalił co następuje: na czele stoi Szatan, siejący złość, gniew i wojny; jego prawą ręką jest Lucyfer odpowiedzialny za grzech pychy, dalej Mammon – demon chciwości, Asmodeusz – rozpusty, Belzebub – obżarstwa, Lewiatan – zazdrości i Belfegor – lenistwa. Collin de Plancy, autor słownika demonów, dorzuca do tego Eurynoma – księcia śmierci, i Ukobaha – wynalazcę pieczonych potraw wywołujących niestrawność. Podziału pomniejszych demonów dokonano ostatecznie w wieku XVIII. A są to: Fates – złośliwe demony odmieniające los człowieka i jego plany, Poltergeisty – hałaśliwe i złośliwe duchy nocne wywołujące zamieszanie, Inkuby i Sukkuby – namawiające do lubieżności i spółkujące z ludźmi, Maszerujące Zastępy – siejące niezgodę, kłótnie i wojny, wreszcie Duchy Swojskie – pomagające czarownikom i alchemikom pod postacią zwierząt domowych.

Chrześcijańska koncepcja diabła kształtowała się w sporze z herezją manichejską, według której świat jest areną walki dwóch pierwotnych sił: dobra i zła. Dla chrześcijan pierwotne jest jedynie dobro, bowiem całe stworzenie pochodzi od Boga. Zło ma charakter wtórny, czy wręcz negatywny (jest jak u św. Augustyna brakiem dobra). W myśl scholastycznego punktu widzenia diabeł nie potrafi zmieniać istoty rzeczy stworzonych, a jedynie nimi manipulować, nie może powołać niczego do istnienia ex nihilo. Jest więc teoretycznie możliwe, że gdyby wszyscy ludzie na ziemi nagle zdecydowali się wybrać Boga i odrzucili grzech, szatan byłby bezsilny, stałby się bogiem nicości. Na obrzeżach teologii funkcjonuje jednak koncepcja, która czyni diabła księciem tego świata, panem materii i Antychrystem, który pod koniec czasu stoczy z siłami dobra ostateczną walkę.

Najdobitniej manifestował diabeł swą obecność w wiekach średnich. Zwodził, kusił, szukał ofiar za pomocą onirycznych złudzeń, zsyłając ludziom lubieżne sny. W Wogezach, Alpach, hiszpańskich górach Sierra, w Harzu, na polskiej Łysej Górze gromadził zastępy tych, którzy zaprzedali mu duszę. Miał własną liturgię czarnych mszy, na których święconą wodę zastępowała uryna, kropidło – koński ogon, chleb – sperma, a krew pańską – krew menstruujących czarownic. W świecie średniowiecznej wyobraźni pojawiał się pod postacią kozła; miał rogi, ogon, kopyta i odrażające oblicze. W drugie, równie odrażające, umieszczone na pośladkach całowali go wyznawcy. Pod postacią inkubów obcował z kobietami, a pod postacią sukkubów zwodził mężczyzn płodząc potomstwo. Za fakt niezbity uznawali to św. Augustyn, św. Bonawentura i św. Tomasz. Jedno tylko było niejasne – skąd bezcielesny demon czerpie nasienie. Czego nie mogły rozgryźć najwybitniejsze teologiczne umysły, pojął prosty magister Jordanes de Bergamo – demon najpierw przeistacza się w sukkuba i gwałci mężczyznę kradnąc mu nasienie, a potem pod postacią inkuba zapładnia czarownicę. Na ciałach swych wyznawczyń zostawiał szatan ślad pazura – maleficum taciturnitatis – pozbawiony nerwów, a więc nieczuły na ból punkt. Wprawny kat odnajdywał go bez trudu.

Przez wieki toczono z szatanem bezpardonową i zaciętą wojnę stosując coraz bardziej wyrafinowane tortury, by wyrwać prawdę z jego sług. Większość przyznawała się szybko, zdradzając miejsca szatańskich schadzek i nazwiska wspólników. Ilu spłonęło na stosach, dokładnie nie wiadomo. Niektórzy mówią o kilku milionach. Zdarzało się jednak, że szatan obdarzał ciała swych wyznawców nadludzką wręcz wytrzymałością, wobec której kunszt najlepszych katów bywał bezradny. Zachowały się w archiwach akta z procesu w Noerdlingen, podczas którego jedną z czarownic torturowano hiszpańskim butem żelaznym, naszpikowanym kolcami zającem, rozciąganiem na drabinie, ściskaniem głowy obręczą i przypiekaniem pachwin; nie wyznała niczego. Druga przetrzymała 56 tortur w 16 przesłuchaniach i nie wydobyto z niej ani słowa. Po 11 miesiącach trzeba ją było puścić na wolność, obciążając jedynie kosztami honorarium dla kata.

Od teologii do sztuki

Od teologii diabła przejęła sztuka i wtedy jego ewolucja nabrała tempa. Przymierzał kostiumy z epoki, przeglądał się w ideowych prądach. U Dantego Lucyfer, „Principe del regno doloroso”, ma jeszcze postać średniowiecznej bestii o trzech twarzach, która w skutym lodem, najniższym kręgu piekieł miażdży grzeszników. Ale już u Marlowe'a („Tragiczna historia dr. Faustusa”) przybiera pozę renesansowego libertyna o ironicznym uśmiechu. Prawdziwy przełom przyniósł „Raj utracony” Johna Miltona, epicki poemat o upadku ludzi i aniołów. Szatan Miltona nadal budzi grozę, ale także podziw i współczucie. Jest buntownikiem, bohaterem tragicznym, któremu duma nie pozwala się ukorzyć i błagać o łaskę. Który rzuca Bogu w twarz wyniosłe non serviam. „Mniejsza gdzie będę, skoro będę sobą. Bo kimże mam być, jeśli niemal równy jestem Zwycięzcy zbrojnemu w pioruny? Tutaj wolnymi będziemy przynajmniej (...) Sądzę, że warto władać w piekle, bowiem lepiej być władcą w piekle niż sługą w Niebiosach” – mówi Szatan podnosząc się z upadku. Na ilustracjach Williama Blake'a do „Raju utraconego” Szatan nie jest już odrażającą kreaturą, ale pięknym, złotowłosym młodzieńcem, półbogiem, można powiedzieć pogańskim Chrystusem. Po Miltonie i Blake'u sylwetka modernistycznego diabła była już niemal gotowa. Ale przed nim miał jeszcze przyjść diabeł filozof, oświeceniowy intelektualista, goetheański Mefistofeles. Przedstawia się Faustowi jako duch przeczenia, cząstka siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro, bo wywołując ferment i niepokój nie pozwala ludziom zgnuśnieć w łatwym optymizmie. Każe pytać i szukać. Tak też niektórzy interpretatorzy odczytują fragmenty pism Hegla i Kierkegaarda dotyczące grzechu pierworodnego – to nie była tragedia w historii ludzkości, ale otwarcie oczu i początek wiedzy.

Pierwszy filozof, pierwszy anarchista

A więc pierwszy filozof, ojciec nauki i pierwszy anarchista, który zbuntował się przeciw zastanemu. Takiego szatana dostali w spadku moderniści dodając mu własny spleen, weltschmerz i ubóstwienie sztuki przez duże „S”. Diabeł fin de siecle'u był pierwszym, który odczuł ból egzystencji. Jak Chrystus wcielił się w cierpiącego człowieka. Do takiego szatana modlili się Baudelaire i Verlain, takiego rzeźbił Viegeland i rysował Gustave Doré. U Dürera strącenie szatana to apokaliptyczne kłębowisko, u Doré´a samotna tragedia.

„Oni wszyscy są dziećmi Szatana, ci którzy dla idei spokój tysiąca ludzi poświęcają: Aleksander i Napoleon; ci, którzy młodzież od wiary starych bogów odwracają: Sokrates i Schopenhauer; ci, którzy w głębię wnikają i zło ukochali, bo wszelkie zło, to głębia: Rops, Baudelaire i Poe; ci, którzy się bólem rozkoszują i siedzą na Golgocie bezsilności: Szopen i Schumann” – wyliczał Stanisław Przybyszewski. A skoro szatan był genialnym artystą i buntownikiem, Bóg musiał stać się filistrem.

Diabła zdetronizował dopiero wiek XX słowami Sartre'a: „piekło to inni”. Szatan został sprowadzony do roli kelnera w pokoju, w którym troje obcych ludzi skazanych jest na wieczną mękę wzajemnej obecności. Zdążył jeszcze jako mistrz Woland, profesor czarnej magii, narobić zamieszania w radzieckiej Moskwie (epizod opisany przez Bułhakowa). I tak właściwie zakończyła się jego literacka kariera. Choć już wkrótce miał rozpocząć karierę filmową. Kosztowało go to jednak powrót do niemal średniowiecznej postaci. Polański w „Dziecku Rosemary” ożywił mit inkubów, „Omen” nawiązał do okultystycznej nauki o Lucyferze nawiedzającym świat jako niewinnie wyglądające dziecko, „Egzorcysta” pokazał opętanie w dawnym stylu. Niektórzy twierdzą, że właśnie ten film przyniósł modę na egzorcyzmy. Dopiero ostatni filmowy szatan zyskał bardziej współczesną postać. Ma twarz Ala Pacino i jest szefem wielkiej finansowej korporacji („Adwokat diabła”).

Polski diabeł utknął na ślepej ścieżce ewolucji. Zastygł na wieki w postaci Rokity, Boruty, Franta – przechery, wiejskiego kuternogi, zamieszkującego pnie spróchniałych wierzb, potrafiącego co najwyżej przestraszyć nocą pijanego chłopa albo sprowadzić zarazę na bydło. „Widziałem ja na świecie szatanów potężnych\ Nie nadętych pyszałków, ale bardzo mężnych\ I niczym nie ugiętych, i bardzo rozumnych\ Tobie się z nimi mierzyć – toż komedia czysta\ Nigdy z ciebie Boruto nie będzie Mefista” – drwił Lechoń.

Raz tylko przytrafił się literaturze polskiej szatan z prawdziwego zdarzenia. Przyjechał do Krakowa w 1898 r., opromieniony mroczną sławą swych dzieł o głucho brzmiących tytułach: „De profundis”, „Totenmesse”, „Synagoga Szatana”; frenetycznie pijany i demonicznie lubieżny Stanisław Przybyszewski. Kraków dla niego oszalał. „Pijcie aż dusza wykipi” wołał, i Kraków pił; „Na początku była chuć” – głosił, i Kraków recytował po nocach tę ewangelię płci. „On był nawiedzony przez szatana w wielkim stylu” – wspomina Boy – „I przez to stał się dla nas bezcennym skarbem. Bo zważcie: myśmy w Polsce nigdy nie mieli szatana. Przybyszewski spłacił za nas dług tej inkarnacji. Zjawienie się jego było potężnym uzdrowieniem, było rozwiązaniem zahamowanych wiekami kompleksów. On był freudowskim snem naszej duszy, a raczej freudowskim jej snów wykładem. Ale i on sam z dotknięciem gleby rodzinnej stracił swój demonizm, zmienił się w... diabła z Pani Twardowskiej, ťJak baba diabła wyonacyłaŤ. O ziemio polska!”

Krakowskie opętanie minęło, a Przybyszewski popadł w bogoojczyźniane klimaty. Wkrótce zresztą krytyka literacka egzorcyzmowała go mianem grafomana. Żeby w „Matce Joannie od Aniołów” piórem Iwaszkiewicza opisać solidne szatańskie opętanie, znowu musieliśmy pożyczać diabła od Francuzów.

Figura retoryczna?

Dziś, gdy wydawało się, że diabeł jest już tylko figurą retoryczną, ewentualnie aktorem w niskobudżetowych horrorach, teologia zaczyna mówić o drugim jego przyjściu. Pierwsze miało nastąpić w średniowieczu i osiągnąć apogeum w okresie procesów czarownic. Dzisiejsze ma się przejawiać modą na okultyzm, spirytyzm, wróżby, astrologię, horoskopy, tajemnicze techniki uzdrawiania i satanistyczne kulty. Powstanie nowego podręcznika egzorcyzmów motywowano w Watykanie właśnie rosnącym stale zapotrzebowaniem na wypędzanie złych duchów.

Współczesne postacie diabła opisane przez Denisa de Rougemonta w książce „Udział diabła” to m.in. demon demokracji, który sprawia, że oddajemy się marzeniom o nieograniczonym postępie, demon wolności, nakłaniający do odrzucenia ograniczeń, demon bezpieczeństwa, łudzący ubezpieczeniem od wszelkiego ryzyka (antykoncepcja, aborcja, eutanazja), demon nijakości, który pod płaszczykiem dobrych manier odwodzi nas od nazywania rzeczy po imieniu. Większość teologów jest jednak zgodna, że dzisiejszy szatan ma na imię New Age. Jeden z warszawskich egzorcystów opowiada, że każdego tygodnia spotyka przynajmniej kilkanaście osób, które udział w seansach spirytystycznych, wizyty u wróżek albo bioenergoterapeutów sprowadziły na złą drogę. – Cierpią fizyczny ból i psychiczną pustkę, mają skłonności samobójcze – wylicza. – Nie są to klasyczne przypadki opętań, ale bez wątpienia demoniczne opresje. Prawdziwe opętanie, czyli possesio, stwierdzamy, gdy człowiek w nadnaturalny sposób przekracza swoje możliwości: wykazuje nadludzką siłę, mówi nieznanymi sobie językami, powoduje przemieszczanie przedmiotów. Do tego pojawia się awersja wobec sacrum.

Inny egzorcysta opisuje, że w trakcie, gdy demony opuszczają ciało, człowiek przypomina zachowaniem świnię, byka lub psa.

Są księża, którzy widzą w świecie miliardy szalejących demonów, tropią ich obecność w pornografii, muzyce rockowej czy nawet masowej żywności, skłonni by egzorcyzmować całą niemal współczesność. Inni zalecają umiar w diagnozowaniu szatańskich podstępów. Jeszcze inni najchętniej wysłaliby do psychiatry opętanych wraz z egzorcystami. Pierwsi twierdzą, że przekonywanie ludzi o własnym nieistnieniu to najbardziej wyrafinowane oszustwo szatana. Ostatni, że przypisywanie diabłu całego zła, to gorszy szatański paradoks, bo sprawia, że człowiek czuje się zwolniony z odpowiedzialności za grzech. A diabeł, jak to diabeł, stale wymyka się definicjom.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną