Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Poczekajmy na prawnuki

Czasy się zmieniły.

Felieton ukazał się w tygodniku POLITYKA 25 kwietnia 2009 r.

Mieliśmy ostatnio w Rzeczpospolitej kolejną wielką i patetyczną burzę w szklance wody. Rząd zarzucił oto prezydentowi, że podczas szczytu NATO w Strasburgu i Kehl działał na szkodę kraju. Padły bardzo ostre i mało odpowiedzialne słowa. Chodziło o to, że prezydent przedwcześnie poparł kandydaturę duńskiego premiera Andersa Fogha Rasmussena na szefa Sojuszu. Tymczasem rząd postanowił grać na zwłokę, czekać, aż Turcy ewentualnie zawetują Rasmussena, a wtedy wysunąć kandydaturę Radka Sikorskiego. Trudno doprawdy ustalić, jak było w rzeczywistości, gdyż obie strony mówią co innego. Równie trudno dociec, jakie byłyby prawdziwe intencje Lecha Kaczyńskiego, gdyby zachował się tak, jak to przedstawiają rząd i Platforma Obywatelska. Jedno wszelako jest pewne. Jeżeli postąpił tak, jak mu się to zarzuca, to postąpił obiektywnie słusznie i chwała mu za to. Koncepcja rządowa była absurdalna z trzech przynajmniej powodów. Po pierwsze, wybór Duńczyka popartego przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Niemcy, Francję, Hiszpanię etc. był od początku przesądzony i czyjekolwiek grymasy tego by nie zmieniły. Po drugie, wszyscy wiedzieli, że owych grymasów nie będzie. Turcji nazbyt zależy na wejściu do Wspólnoty Europejskiej, żeby miała iść na konfrontację z głównymi jej przedstawicielami. Fumy władz tureckich przeznaczone były na rynek wewnętrzny, pokazywały imamom, że bierze się ich zdanie pod uwagę i tyle. Nic z tego realnie wyniknąć nie mogło i, oczywiście, nie wyniknęło. Tak to zresztą jasno przedstawiała wiele dni naprzód cała zachodnia prasa, którą warto może, żeby ktoś premierowi referował. Po trzecie, kandydatura ministra Radka Sikorskiego była od początku humbugiem rozdmuchanym tylko przez polskie media.

Polityka 17.2009 (2702) z dnia 25.04.2009; Stomma; s. 104
Reklama