Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w czerwcu 2002 r.
Jesienią 1940 r. do miasteczka Chorzele na Kurpiach zjechała ekipa filmowa z wytwórni Wien Film. Na specjalne zamówienie ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa Austriacy nakręcili kinowy film fabularny „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”). Zgodnie z życzeniem ministra produkcji nadano hollywoodzki rozmach, w filmie obok kilku gwiazd z Wiednia wystąpili warszawscy aktorzy oraz polscy i żydowscy mieszkańcy Chorzel. Swoim udziałem mieli uwiarygodnić propagandowy szwindel o Polakach, którzy urządzają pogrom dzielnych niemieckich osadników. Po wojnie kilkoro polskich aktorów poszło za „Heimkehr” do więzienia. Przez kilkadziesiąt lat nikt w Chorzelach o film nie pytał.
Lucjan Jankowski, ekonomista na emeryturze, co dzień pokonuje drogę z przedmiejskich bloków do chorzelskiego rynku. Idzie Grunwaldzką, czyli, według nomenklatury z czasów „Heimkehr”, Orterburger Strasse. Mija pusty plac po bóżnicy i mykwie, gdzie specjaliści z Wien Film mieli atelier. Nieczynne kino w ośrodku kultury, czyli Stadt Halle. Dochodzi do rynku, Marktplatz Chorzel, gdzie stała atrapa frontonu niemieckiej szkoły z pilśni i drewniany pawilon udający sklep, w którym kupiec Salomonson, grając siebie, sprzedawał gwieździe z Wiednia koronki.
W piętrowej kamienicy przy rynku mieszka Jadwiga Połomska, była pracownica mleczarni. Jej dziadek miał restaurację na parterze, filmowcy obstalowali tu całodzienny wikt.
Dom za kościołem należał do rodziny krawca męskiego pana Fiszerunga. Ostatni klaps „Powrotu do ojczyzny” wyznaczył ich czas na ziemi, żydowscy statyści nie byli już potrzebni. Getto i obóz przeżył tylko syn Dawid Fiszerung, emerytowany księgowy – obecny adres Holun, Izrael.