Felieton ukazał się w tygodniku POLITYKA 1 sierpnia 2009 r.
Goła d... na okładce była tak pociągająca, że sięgnąłem po tygodnik opinii. – Nareszcie opinia dla mnie – pomyślałem – i pogrążyłem się w artykule o masażu. Naukowcy amerykańscy obalili otóż mit, jakoby masaże zmniejszały ilość kwasu mlekowego, jaki gromadzi się w mięśniach po dużym wysiłku. Od czasu legendarnego długodystansowca fińskiego Paavo Nurmiego, który jako pierwszy korzystał z masażu, panowała wiara w zbawienne skutki tej terapii. Dzięki owym masażom „latający Fin” miał zdobyć 8 (!) złotych medali na igrzyskach olimpijskich w 1920 i 1924 r. Pomnik Nurmiego biegnącego ze zniczem olimpijskim jest więc faktycznie pomnikiem nieznanego masażysty. Moda na masaż trwa. Ivan Lendl udzielił mi kiedyś wywiadu na turnieju US Open w Nowym Jorku, leżąc na golasa, nad nim pastwił się masażysta (i ja). A teraz ten masażysta leży w gruzach, obalony przez uczonych.
Nie ma jednak tego złego... Niewyczerpani w pomysłowości uczeni dobrali dwie grupy uczestników, z których połowę poddano masażowi, a pozostałych nie. Następnie wszystkim kazano... rozwiązywać zadania z matematyki. Okazało się, że masowani wypadli lepiej! A więc jednak masaż pomaga, tyle że nie na ciało, lecz na rozum. Jaka szkoda, że nie wiedziałem o tym dawniej, kiedy nie potrafiłem rozwiązać najprostszego zadania o dwóch pociągach, które jadą naprzeciwko siebie. Zamiast korepetycji należało brać masaże!
Taki masaż zalecam profesorowi i publicyście Januszowi Majcherkowi, którego bardzo cenię jako komentatora, ale który ostatnio jest bez formy. Najpierw w „GW” zganił zwolenników matematyki i fizyki w szkole. „Wierzą oni naiwnie” – twierdzi J. M. – że nauki przyrodnicze i ścisłe są „kluczowe” przy gromadzeniu wiedzy, a tymczasem absolwenci „mają dosyć wieloletniego wkuwania matematyki, fizyki i biologii”.