Pięcioro rodzeństwa Łukasza czekało już w samochodzie. Zostali zabrani do domu dziecka.
Jedna trzecia polskich dzieci przebywa w sierocińcach z powodu nędzy rodziców. Tego cywilizowane kraje nie muszą się wstydzić. Czegoś takiego po prostu u nich nie ma. Nikt tam nie karze dzieci za biedę rodziców posłaniem do domu dziecka. Takich domów zresztą, gdzie się przechowuje dzieci do pełnoletności, też tam nie ma. Polska jest krajem biednym. Lecz stać go na superdrogie sierocińce.
Utrzymanie sześciorga dzieci Grażyny i Andrzeja Kołodziejów ze wsi Horodyszcze w powiecie Biała Podlaska, które w pierwszych dniach czerwca zawieziono do sierocińca, będzie kosztowało ponad 8 tys. zł miesięcznie.
Ale zapakować do sierocińca jest najłatwiej. Przyjeżdża po dzieci policja, kurator sądowy i zabiera, bo to przecież tylko dzieci, nie ma się czym przejmować.
–Lecz takie są przepisy – mówi dyrektor gimnazjum w Wiszniewie, skąd zabrano Łukasza, najstarszego z szóstki.
– Uciekaj – krzyczały dzieci do Łukasza. Chłopak poszedł jednak do samochodu. Siedziała w nim już piątka jego rodzeństwa. Najmłodsze dzieci zabrano z domu, żadnego z rodziców nie było. Przekupiono dzieci cukierkami – jak wsiądą, to dostaną. Najmłodszego, kilkutygodniowego Piotra, wziąć nie było można. Kiedy sąd wydawał decyzję o umieszczeniu dzieci w placówce, matka – tuż przed porodem – była właśnie w szpitalu. Nie umieszcza się u nas na szczęście w sierocińcu dzieci jeszcze w brzuchu. Ale to być może tylko kwestia czasu.
Średnie dzieci zabrano ze szkoły podstawowej w Horodyszczu według podobnego scenariusza.
W gminnej szkole podstawowej w Wisznicy miała miejsce podobna scena z innym dzieckiem. Chłopaka, który rozpaczliwie krzyczał, ganiano po boisku jak psiaka, zanim go złapano.