Klub Stodoła, sobotnie popołudnie, półfinały konkursu Mister Poland 2002. Atmosfera trochę jak z występów Chippendales, a trochę jak z egzaminu do szkoły baletowej. Półfinały są zamknięte dla publiczności: kibicują tylko dziewczyny i narzeczone. Z sześćdziesięciu finalistów regionalnych wybiera się teraz dwudziestkę do wrześniowego finału. Na sali pełen przekrój męskich typów, niektóre dość odległe od kanonów urody słowiańskiej. Do wyboru do koloru: obok umięśnionych torsów drobne chucherka, obok Mulata z Zabrza (Wojtek Płonka, obywatelstwo polskie) zawodowy tancerz z Łodzi, wyglądający jak półkrwi Indianin. Przed wyjściem w strojach kąpielowych wszyscy faceci jak jeden mąż rzucają się do robienia pompek. Organizatorzy tłumaczą, że niepotrzebnie się tylko zmęczą i spocą. Na próżno: mięśnie są sprawą męską. Czyli poważną.
Pionierzy na skalę światową
Na pomysł konkursu dla mężczyzn państwo Pacocha wpadli grubo przed innymi. – Pomyśleliśmy, że tyle jest konkursów dla kobiet, a nic dla facetów – tłumaczą w małym biurze na ostatnim piętrze wieżowca, gdzie panuje domowa atmosfera, a pod nogami kręci się piesek Stefik. – Wtedy podobnych konkursów nie było jeszcze nawet na świecie. Rejestracja formalna znaku trwała jednak tak długo, że teraz ich światowe pierwszeństwo jest wyłącznie honorowe.
Założenia konkursu wyjaśniają na swojej stronie internetowej dosłownie tak: „Chcemy, aby MISTER POLAND był synonimem nowego wizerunku Polaka – mężczyzną godnym naśladowania, znającym swoją wartość, potrafiącym zadbać o kształtowanie sfery potrzeb psychicznych, ale także potrafiącym umiejętnie otaczać się produktami mającymi znamiona idących z duchem czasu”.
O urodzie ani słowa. Organizatorzy podkreślają, że wybory Mister Poland to nie konkurs piękności.