Już ponad trzy miesiące bezdomni okupują główną halę Dworca Centralnego w Warszawie. Ten przeciągający się protest jest przykładem niekompetencji i słabości funkcjonariuszy państwowych i miejskich. Z drugiej strony dowodzi umiejętnego wykorzystywania takich konfliktów dla własnych celów – aby zaistnieć w telewizji, na łamach i w polityce.
Scenariusze głośnych protestów są do siebie podobne. Najpierw jest drobna sprawa i bezduszność oraz niekompetencja urzędników. 16 kwietnia, gdy zaczynał się protest, żądania bezdomnych nie były wygórowane; domagali się zapewnienia im schronienia. Nikt jednak nie kiwnął palcem. Słabi, niezorganizowani bezdomni zostali zlekceważeni. Nikt nie potrafił z nimi rozmawiać.
Trzy w jednym
W typowym scenariuszu pojawia się teraz przywódca – najlepiej, jeśli charyzmatyczny – i bierze protestujących pod swoją opiekę. Jest to z reguły ktoś nawiedzony, demagog czy szołmen albo „trzy w jednym”, czyli człowiek posiadający wszystkie te cechy naraz. W przypadku bezdomnych z Dworca Centralnego był to ojciec Bogusław Paleczny, kamilianin. Osiem lat doświadczeń w wydawaniu darmowych zup na Centralnym. W sutannie z czerwonym krzyżem na piersiach przemawia pięknie i dla bezdomnych przekonująco. Mówi zagadkami: „Okupacja Dworca Centralnego to wielki dar bezdomnych dla narodu”. Ufają mu więc ślepo. Obiecuje też np. odszukanie mogił pomordowanych bezdomnych, których policja siłą usunęła z dworca poprzedniego dnia, przed rozpoczęciem protestu. To, że zostali oni rozwiezieni do kilku warszawskich noclegowni i za kilka tygodni prokuratura umorzy śledztwo z powodu niezaistnienia przestępstwa, jest mało istotne.