Klasyki Polityki

Sufity walą się na bogatych

Da się żyć? Moskwa po zamachach i katastrofach

W Moskwie jest stosunkowo dużo ludzi, których stać na kupienie drogiego biletu na musical albo do parku rozrywki. Ale więcej jest takich, dla których pójście na musical lub do akwaparku to luksus, przy czym luksus niewybaczalny. W Moskwie jest stosunkowo dużo ludzi, których stać na kupienie drogiego biletu na musical albo do parku rozrywki. Ale więcej jest takich, dla których pójście na musical lub do akwaparku to luksus, przy czym luksus niewybaczalny. EPA / Forum
Nie wszyscy moskwianie współczuli ofiarom katastrofy w akwaparku, a wcześniej terrorystycznego ataku na Teatr na Dubrowce. Moskwa nie szczędzi łez tylko ofiarom zamachu w metrze.

Gdy otrzymałem propozycję napisania o tym, jak zmieniło się życie mieszkańców Moskwy po wybuchach i katastrofach budowlanych, byłem trochę zaskoczony, ponieważ ani w atmosferze miasta, ani w moim własnym życiu nie zaszły jakieś większe zmiany. Owszem, było kilka ciężkich dni, kiedy odczuwało się własną bezradność i przeczuwało nieunikniony koszmar. Ale działo się to wtedy, gdy bojownicy Mowsara Barajewa zajęli Teatr na Dubrowce. Nie było to jednak poczucie zagrożenia, lecz trudna do opisania świadomość, że kilka kroków od twojego domu znajdują się żywi, ale – być może – skazani na śmierć ludzie i że nie możesz im w żaden sposób pomóc. W takich chwilach raczej nie myśli się o niebezpieczeństwie. Po prostu odechciewa się żyć.

Postanowiłem pomyśleć nad tekstem w pobliskiej kawiarni. Prawie codziennie wstępuję tam na kawę w drodze do biura. Tym razem też usiadłem przy stoliku, zamówiłem cappuccino i deser. Nagle zauważyłem koło swojego krzesła sportową torbę. Pewnie ktoś tu siedzi – pomyślałem sobie i przesiadłem się. – Leży tu jakaś torba, pewnie ktoś tu siedzi – powiedziałem do kierownika sali. – Najpewniej tak – wzruszył ramionami.

Zacząłem pić kawę, ale o tekście już nie myślałem. Właściciel torby nie pojawiał się. Nerwowo obserwowałem drzwi do toalety – było oczywiste, że jest pusta. W takim razie, gdzie podział się właściciel torby? Pytanie to nie dawało spokoju również kierownikowi. – Czy to na pewno nie pana torba? – upewnił się, pojawiając na sali w towarzystwie ochroniarza. – Nie, oczywiście, że nie jest moja – wyjaśniłem i zacząłem pić kawę szybciej, ale bez paniki.

Polityka 12.2004 (2444) z dnia 20.03.2004; Świat; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Sufity walą się na bogatych"
Reklama