Kiedy w połowie lat osiemdziesiątych na ziemiach polskich ruszył (po latach został przywrócony) konkurs Miss Polonia, wraz z moim przyjacielem Bronkiem Majem staliśmy się jego kibicami, znawcami, a nawet kronikarzami. Niczego dwuznacznego nie krył nasz entuzjazm, kierował nami powszechny wówczas w narodzie (choć rozmaite przybierający postaci) instynkt wolności – piękno, jak powszechnie wiadomo, daje wolność. To się generalnie sprawdzało, sławne wówczas i dobrze przez nas zapamiętane pierwsze piękności, jak choćby Lidia Wasiak ze Szczecina czy Renata Fatla z Bielska-Białej, jeśli nawet nie miały pozoru „jutrzenki wolności w kostiumie kąpielowym”, to z całą pewnością były poza politycznym podejrzeniem. Dopiero jak przyszła wolność prawdziwa i jak w roku od narodzenia Chrystusa Tysiąc Dziewięćset Osiemdziesiątym i Dziewiątym wygrała Aneta Kręglicka, która potem została Najpiękniejszą Kobietą Świata, pojawiły się oszczercze domniemania, że tytuł Miss World zawdzięcza ona upadkowi muru berlińskiego.
Sytuacja ta, nawiasem mówiąc, jest dowodnym potwierdzeniem tezy Fiodora Michajłowicza Dostojewskiego, że prawdziwa wolność jest możliwa tylko w zniewoleniu, ale to jest temat osobny. Dostojewski, mój Boże – jedyny spośród nieśmiertelnych prawdziwie – niestety – nieśmiertelny.
Potem wbiły się nam w świadomość wyraziste postacie Bogny Sworowskiej czy zwłaszcza pięknej w sensie ścisłym Joanny Niedorezo, była też sławna narodowa debata, czy Miss Polski Agnieszka Pachałko góruje nad ówczesną (zapomniałem nazwiska) Miss Polonią, czy też na odwrót i tysiące innych jeszcze mieliśmy wspólnych z Majem, a tyczących rozmaitych Miss, Vice Miss czy nawet finalistek konkursu umysłowych napięć i duchowych przeżyć. Niektóre z tych emocji przelane zostały na papier.