Z powodu fundamentalnego tematu ujętego przez autora w trafną formę przytaczam obszerne fragmenty listu czytelnika i daję w felietonie odpowiedź.
„Do Obywatela Jerzego Pilcha. Mój pies nie żyje od lat, lecz duch jego unosi się ponad wodami. Pomruki ducha owego stają się słyszalne po zaistnieniu kolejnego Pańskiego kontrowersyjnego felietonu. Jestem zobligowany do wzięcia w obronę dobrego imienia mojego psa wabiącego się Miś.
W »Polityce« 33/2004 pojawiła się ponownie, powtarzana od wielu lat, teza o hipotetycznej wyższości kotów nad psami. Propagację tego nieuprawnionego logicznie, metodologicznie i w żaden inny sposób twierdzenia śledzę od kilku lat, gdyż z całą zaciekłością głoszone było już na łamach szacownego »Tygodnika Powszechnego«.
Całkowitym zaprzeczeniem ww. tezy jest przykład psa mego śp. Pies ten mianowicie popadł w tak głęboką dekadencję, że nie przejmował się zupełnie swoim tragicznym losem, swoimi neurotycznymi właścicielami, światem go otaczającym i całą resztą. Miast nurzać się w zieloność, osiągał najwyższy stopień medytacji, godzinami podziwiając sufit. Pozwoliło mu to, prawdopodobnie, zupełnie odseparować się od powierzchniowego życia świata i zajrzeć pod podszewkę. Jak wiadomo pełna dekadencja, oderwanie od świata są przymiotami jak najbardziej ludzkimi. Przekroczenie tego typu właściwości przestaje być zrozumiałe dla człowieka, a co dopiero dla kota.
Wyimaginowana wyższość kotów wynika z ich jakoby chadzania własnymi drogami, obojętności na troski doczesne oraz niezależności od człowieka. Zachowania wydają się podobnymi do zachowań Misia, lecz tylko z zewnątrz. Jeżeli natomiast sięgniemy po motywacje takiego stylu życia, wyłonią się treści wyjaśniające brak podstaw do twierdzenia o wyższości kotów.