Izba przyjęć w Sochaczewie. Była pijacka rozróba na dyskotece w Teresinie. Dwóch przyjętych, jeden nie przeżył – przecięta tętnica szyjna. Poszedł na narządy. Nie ma reguły, czy to dzień, noc, poniedziałek, czy weekend. Z książki raportów sochaczewskiego szpitala: 1 lipca – trzy przyjęcia „po pijaku”; jedna trzustka, dwa urazy głowy. 8 lipca – na cztery przyjęcia trzech pijanych. 19 lipca – trzech upojonych na pięciu przyjętych. W szpitalu dobrze się trzeźwieje. Od razu kroplówka z glukozą, szczepionka przeciwtężcowa, zdjęcie czaszki, prysznic (razem jakieś 70 zł). Im bardziej bełkoce, tym więcej mu się należy, bo w przypadku upitego do nieprzytomności nie da się rozgraniczyć, czy to tylko bełkot, czy krwiak mózgu. Od razu na tomografię (koszt 300 zł). Na trzeźwo czeka się na tomografię w Sochaczewie półtora miesiąca. W 95 proc. przypadków nic im nie jest. Jeszcze przed odprawą wychodzą do pobliskiego baru na piwo.
Dr. Krystianowi Szadkowskiemu zawsze wtedy coś się gotuje w środku, ale pijany pacjent to pogromca dyplomów lekarskich. Nie daj Boże, lekarz odeśle na ulicę, a on za rogiem narzyga, zachłyśnie się i umrze. Od razu wchodzi prokurator, a dziennikarze piszą, co za bezduszni ludzie.
Alkohol jest przyczyną ok. 30 tys. zgonów mężczyzn rocznie i jednej czwartej wszystkich nagłych zgonów osób w wieku 15–29 lat. W 2002 r. 5,5 tys. osób umarło z powodu odalkoholowych chorób wątroby, 1,3 tys. wskutek zatruć alkoholem, połowa wszystkich urazów i wypadków była spowodowana piciem. Co najmniej 10 proc. pacjentów podstawowej i rodzinnej opieki zdrowotnej i 20 proc. pacjentów ostrych dyżurów to osoby nadużywające alkoholu.
Nikt jeszcze w Polsce nie obliczył, ile podatnika kosztuje alkoholik.