Majka ma 52 lata, w Totka systematycznie gra od dziewięciu. Zaczął szukać szczęścia, gdy po operacji i trzymiesięcznym pobycie w szpitalu zabrakło dla niego pracy w dziale montażu wrocławskiej Fabryki Automatów Tokarskich. Uznał, że tylko Bóg może wyrównać niesprawiedliwość. Nie miałby problemu, na co wydać pieniądze. Z nim i żoną na 63 m kw. we wrocławskim blokowisku mieszka trzech dorosłych synów, synowa i wnuczka. Zagrał. Od dziewięciu lat gra identycznie. Trzy kupony, pięć zakładów każdy, 9 losowań, za każdym razem ten sam ciąg liczb, w tej samej co zawsze kolekturze przy ulicy Ostrowskiego.