ELIZA SARNACKA-MAHONEY: – Pan twierdzi, że chorobę SARS wywołuje nowy typ koronawirusa. Naukowcy chińscy postawili jednak tezę, że odpowiedzialne są bakterie z rodziny chlamydia, a wcześniej mówiono o paramyxowirusie. Co wiemy dziś naprawdę?
PROF. BERNARD FLEISCHER: – Chlamydie wykluczyliśmy. Laboratoria na całym świecie potwierdzają, że najważniejszym czynnikiem zakaźnym powodującym SARS jest szczep z rodziny koronawirusów. Występuje on u wszystkich zakażonych osób, poza tym znaleziono go w pierwszych oficjalnie odnotowanych przypadkach zachorowania w południowych Chinach. U niektórych pacjentów stwierdza się jednak dodatkowo obecność paramyxowirusa, co każe przypuszczać, że on również w jakiś sposób implikuje rozwój i charakter SARS.
Czy wiadomo już, skąd wziął się ten nowy typ koronawirusa? Mówiło się o przenoszeniu go przez świnie, kury, a ostatnio także przez karaluchy.
Badania niczego takiego jeszcze nie wykazały. Podobieństwo struktur koronawirusa ludzkiego i koronawirusa zwierzęcego każe podejrzewać, że faktycznie przekazały go nam zwierzęta, ale to wciąż tylko hipoteza.
Skoro jednak naukowcy są zgodni, że określony rodzaj wirusa wywołuje SARS, czy jest szansa na szybkie opracowanie odpowiedniej szczepionki?
Choć światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nadal waha się, czy definitywnie uznać koronawirusa za przyczynę SARS, kilka ośrodków na świecie już pracuje nad taką szczepionką. Powinniśmy się śpieszyć, bo śledząc rozprzestrzenianie się epidemii w Chinach i Hongkongu mogliśmy się przekonać, że SARS jest chorobą o wiele bardziej zakaźną, niż sądziliśmy jeszcze tydzień, dwa tygodnie temu.
Podobno jest ona inaczej zakaźna w zależności od strefy geograficznej – o wiele bardziej w Azji, mniej w USA i Europie?