Moskwa z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa to miasto mityczne, niezrozumiałe, mroczne, do prawdziwej Moskwy niepodobne, ale mimo wszystko kochane przez wielu moskwian. Sercem tego miasta są Patriarsze Prudy, gdzie rozgrywa się akcja powieści i gdzie „Annuszka już rozlała olej słonecznikowy” na tory tramwajowe. Tramwaju dawno nie ma, ale staw do niedawna był. Był też urok wyjątkowego miejsca, w którym moskiewskie władze postanowiły wznieść pomnik Michaiła Bułhakowa.
Pomnik diabła w Moskwie
To właśnie budowa pomnika doprowadziła do skandalu. Rzeźbiarz Nikołaj Rukawisznikow chce postawić na Patriarszych Prudach ogromny prymus, a wokół niego postacie bohaterów najważniejszej powieści Bułhakowa. Wśród nich ma być – oczywiście – również Woland. Ale kto śmie w centrum Moskwy wznosić pomnik samego diabła? Oburzyła się Cerkiew prawosławna. Oburzyli się także mieszkańcy okolicznych domów, którzy ślą skargi do sądu i organizują protesty. Ich gniew potęgują pogłoski o planach budowy podziemnego garażu w miejscu, gdzie był staw, zabetonowania wszystkiego i przekształcenia Patriarszych Prudów w pomnik komercji.
Nie wiadomo, co w tym jest prawdą, a co jedynie wytworem wyobraźni. Najistotniejsze jest to, że nie ma już stawu. Nie ma stawu, nad brzegiem którego późną wiosną lub wczesną jesienią tak bardzo lubiłem pić herbatę; stawu, nad którego brzegiem jako student spotykałem byłego mongolskiego dyktatora Jumdżagijna Cedenbała, zesłanego tu najwyraźniej z myślą o wzbogaceniu listy miejscowych znakomitości. Nie ma stawu bułhakowowskich skojarzeń i młodzieżowych imprez. Jest tylko wykop.
Widok ów przypomina mi dzisiejszy stan rosyjskiej literatury. Istniała ona zawsze, nawet w czasach, kiedy o kulturze mówiono tylko jako o instrumencie robotniczo-chłopskiego wychowania.