Klasyki Polityki

Żona Gowina

Żona Gowina stanowi dla mnie tajemnicę

Jarosław Gowin podczas majówski Szkół Tischnerowskich Jarosław Gowin podczas majówski Szkół Tischnerowskich Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Ania, żona Jarosława Gowina, wywodzi się z Jasła, a ściślej z ulicy Hanki Sawickiej (obecnie Jana Pawła II) w tym pięknym mieście. Siłą rzeczy była ongiś koleżanką mojej żony Basi.

Jasło jest, jako się rzekło, miejscowością uroczą, ale niezbyt ludną, więc wszyscy się mniej więcej znają. W tym przypadku nie ma nawet mowy o mniej więcej, gdyż Basia również rodem z Hanki Sawickiej, a nawet z tego samego bloku. Tyle że przyszła pani Gowinowa mieszkała na pierwszym piętrze klatki środkowej, a Basia na parterze z wejściem bliżej rynku. Basia zapamiętała Anię jako bardzo grzeczną i sympatyczną brunetkę, wzorową uczennicę, której nauczyciele nie mogli się nachwalić. To się zdarza. W tym jeszcze nic nadzwyczajnego. A jednak Ania Rosiek (tak jej było z domu) stanowi dla mnie enigmę, tajemnicę, która nęka mnie po nocach i stawia przed metafizycznymi zgoła pytaniami.

Z początku wszystko wydaje się zrozumiałe. Jarosław Gowin jest mężczyzną przystojnym, wysokim, ani za szczupłym, ani za krępym. Na twarzy o szlachetnych, regularnych rysach maluje się wyraz łagodnej zadumy i intelektualnego skupienia. Ubrany jest zawsze elegancko. Może nie Armani, ale na pewno też nie Wólczanka. Garnitury leżą na nim, jakby się w nich urodził, krawat dobrany z gustem. Fryzura zawsze w ładzie, zęby bez widocznych uszczerbków... Jakaż dziewczyna nie zwróciłaby przychylnej uwagi i nie dostała lekkiego zawrotu głowy. Ale od zauroczenia do małżeństwa droga jednak daleka. I tutaj właśnie rodzi się mój jaskółczy niepokój. Tutaj Ania Rosiek staje się dla mnie niepokojącą zagadką. Bo jakże można poślubić absolut?!

To, że Jarosław Gowin wie wszystko i w związku z tym potrafi wypowiadać się na każdy temat równie kompetentnie, wcale mi jeszcze nie imponuje. Znałem pana Zdziśka, brzuchatego czterdziestolatka spod budki z piwem przy ulicy Konwiktorskiej w Warszawie, który po czterech czy pięciu Żywcach, innego piwa nie pijał, chyba że ostatecznie Okocim, wykładał mi ze swadą problemy ekonomiczne i społeczne chińskiej prowincji Sinciang-Ujgur.

Polityka 31.2008 (2665) z dnia 02.08.2008; Stomma; s. 97
Oryginalny tytuł tekstu: "Żona Gowina"
Reklama