Głupota, słabość charakteru oraz niedostatki kultury politycznej – oto przyczyna wielu zdarzeń ostatnich dni. Zbigniew Chlebowski poniósł karę powyżej swojej winy, ale zachowywał się po prostu niemądrze i niewłaściwie. Jego przyjaciele ze środowiska hazardowego świadczą trochę o nim. Szkoda, że nie miał odwagi im powiedzieć: „Rysiu, Jasiu, wybijcie sobie z głowy, że ja obstawię wasze numerki w Sejmie!”.
Zamiast tego konspirował, rozmawiał półsłówkami przez telefon, spotykał się na cmentarzu, a tłumaczył się jak dziecko.
Zgadzam się z psychologiem prof. Januszem Czapińskim, który w Radiu TOK FM dał intuicyjny portret Chlebowskiego – swój chłop, ma kumpli, oni czegoś chcą, on im obiecuje, ale wie, że to coś jest nie w porządku, więc działa bez przekonania, nie wywiązuje się, liczy, że to się jakoś załatwi samo albo załatwi to Miro, blokuje, ale nie blokuje, wszystko to w atmosferze „dobrze, dobrze, staram się, ale mi nie idzie…”, w sumie niejasność, nieudolność, swojskość.
„Zbyszek” przypomina żonatego i dzieciatego gapę, który ma rodzinę, ale uwikłał się w romans na boku. Przyjaciółka chce z nim zamieszkać, nie chce dłużej czekać, za to on ciągle się wije, a to dzieci za małe, a to żal zostawić mieszkanie, a to żona nie pomoże i nie da rozwodu. Aż żona zdobywa dowody i jest kompromitacja. Na własne życzenie.
Przypomnijmy niektóre inne wybuchy głupoty. Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, doktor praw, w pewnym sensie członek elity, w dodatku powołany do ochrony mniejszości, wyznaje, że nie lubi feministek, bo one rzekomo nie kochają kobiet i są niezrealizowane w innych rolach! (Domyślam się, że nie zrealizowały się tak, jak realizuje się Doda). Palnąć takie głupstwo w kraju, w którym czołowe feministki to kobiety tej klasy co Maria Janion, Magdalena Środa, Kazimiera Szczuka czy Agnieszka Graff, może tylko człowiek nieprzytomny.