Tuż przed świętami wsiadłem do pociągu Tanich Linii Kolejowych. Biletu nie miałem, bo kolejki do kas jak „soliter księżnej pani”, ale ja zawsze bilet u konduktora kupuję. Tego dnia jednak konduktor powiedział, że biletu mi nie sprzeda, bo ja tu w pierwszej klasie siedzę bez biletu, a w korytarzu pasażerowie z biletami stoją, bo miejsc siedzących brak. – Święta idą – powiedziałem. – Trzeba było zwiększyć pociąg o kilka wagonów. No i się zaczęło. Powiedział, że sprzeda mi, owszem, ale bilet II klasy, czyli mam opuścić wagon pierwszej i stać w korytarzu drugiej. – Skoro nie mogę siedzieć w przedziale klasy I, to będę stał w tej klasie na korytarzu – powiedziałem. Wcisnąłem się na korytarz i stałem. – Nie będzie pan stał w klasie pierwszej na korytarzu – powiedział konduktor wręczając mi wypisany bilet. – Nie wezmę od pana biletu drugiej klasy – zaprotestowałem. – Bilet jest pierwszej klasy – powiedział – proszę wracać na swoje miejsce w przedziale. Tu ja decyduję, kto siedzi, a kto stoi i gdzie – dodał na odchodne.
Właściwie było mi to na rękę, ale przy okazji nie po honorze, bo on jednak wygrał. Siedziałem naburmuszony i czytałem gazetowy dodatek reklamowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. W raczej brudnym i wlokącym się pociągu czytałem na 24 kolorowych wielkich stronach o wspaniałych autostradach, jakie powstaną przed Euro 2012 – z wbudowanymi w jezdnie „inteligentnymi systemami komputerowymi, które same potrafią się uczyć przez analizę danych historycznych”. Znając temperaturę i wilgotność pod szosą, nad szosą i w samej szosie, gdy tylko jakaś blokada będzie groziła, to „system komputerowy każdemu kierowcy z wyprzedzeniem powie, jaką wybrać alternatywną drogę przejazdu”.