Boom edukacyjny, który zaczął się w Polsce od pierwszych lat transformacji, dowodzi, że obywatele w mig dostrzegli zależność między wykształceniem i szansą na lepsze życie. Czy rzeczywiście się pomylili? Sprawdźmy, jak bardzo wykształcenie wyższe, ku któremu aspiruje dziś ok. 70 proc. rodziców uczniów w wieku do 16 lat, jest opłacalną finansowo inwestycją. Czy zwiększa szanse na lepsze życie, przynajmniej w wymiarze materialnym? Wskaźnikiem opłacalności każdej inwestycji jest stopa zwrotu. Dla inwestycji edukacyjnych jest ona stosunkowo prosta do policzenia. Trzeba od różnicy zarobków między osobą kończącą dany szczebel edukacji i jej rówieśnikiem tej samej płci, który zakończył edukację na szczeblu o jeden niższym, odjąć koszt dalszego kształcenia (czesne i utracone w czasie nauki zarobki) rozłożony na cały okres aktywności zawodowej i podzielić wynik tego bilansu przez wysokość zarobków niżej wykształconego. Następnie ten iloraz pomnożyć przez 100, aby wyrazić go w procentach przewagi zarobkowej netto lepiej wykształconego nad gorzej wykształconym. Uczyniliśmy to na podstawie danych z „Diagnozy społecznej 2009” w odniesieniu do 99 osób ze stopniem doktora, dla których partnerami porównawczymi były osoby z dyplomem magistra, oraz absolwentów szkół wyższych, przyjmując dla nich jako partnerów porównawczych osoby z maturą.
Wyniki są jednoznaczne. W Polsce stopa zwrotu z wykształcenia jest od lat dużo wyższa niż w krajach o podobnym poziomie rozwoju. Stopa zwrotu dla dyplomu licencjata wynosi obecnie 19 proc. Dyplom magistra jest trzykrotnie bardziej opłacalny (57 proc.), a doktorat zwiększa stopę zwrotu w stosunku do magistra o dalsze 19 proc.
Stopa zwrotu zależy od tego, gdzie na rynek pracy trafiają absolwenci. Pracownicy w sektorze publicznym czerpią z wyższego wykształcenia mniejsze profity finansowe w porównaniu z pracownikami sektora prywatnego.