Artykuł Magdaleny Papuzińskiej „Szkoły z kasą” wywołał znaczne poruszenie wśród profesury. Myślę, że poszło głównie o słowa: „I chociaż profesor uniwersytetu wciąż cieszy się w Polsce największym prestiżem zawodowym, wkrótce to się z pewnością zmieni. Wielkie edukacyjne oszustwo prędzej czy później wyjdzie na jaw. Ministerstwo ogłasza kolejne propozycje reform, na które środowisko naukowe reaguje szczerzeniem zębów”. Patologie polskiego systemu edukacji, o których pisze autorka, trwają od kilkunastu lat i w żaden sposób nie wpłynęło to na wizerunek profesora. Jako że apogeum tych patologii mamy już za sobą, a sytuacja w szkolnictwie wyższym, zwłaszcza zaś jakość nauczania, ostatnio poprawia się (m.in. dzięki intensywnej działalności komisji akredytacyjnych, kontrolujących działalność dydaktyczną na wszystkich uczelniach), nie musimy się martwić o nasz prestiż w przyszłości. Zresztą opisane grzechy polskiej edukacji akademickiej w stosunkowo niewielkim stopniu dotyczą uniwersytetów i pracujących na nich profesorów. Jeśli zaś chodzi o „szczerzenie zębów”, to sprawa ma się dokładnie odwrotnie. Reformy dyskutuje się w naszym środowisku niezwykle żywo, zwłaszcza zaś plany reformatorskie obecnego rządu.
Magdalena Papuzińska ma wiele racji, a jej surowe oceny są w wielu punktach słuszne. Występują one wszelako w złym towarzystwie błędów i uproszczeń. Pierwszą i największą wadą polskiego szkolnictwa jest to, że większość uczelni kształci na zbyt niskim poziomie, a niektóre po prostu uprawiają handel dyplomami. W kiepskich szkołach dyplomy uzyskuje się masowo na podstawie plagiatu bądź oszustwa, na co większość uczelni wciąż patrzy przez palce. W rezultacie wszystkie te papierki są niewiele warte, również na rynku pracy.