Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Znikający "domincantes"

Spadki niedzielnej frekwencji w kościołach

Wiadomość o dalszym spadku niedzielnej frekwencji w kościołach nie jest żadną sensacją.

Jeden z portali zilustrował wiadomość, że ubywa wiernych na mszach niedzielnych, zdjęciem napisu nad wejściem do kościoła: Przyjdźcie do mnie wszyscy. Jednak nigdy tak nie było i nie będzie, by wszyscy przyszli do kościoła, nawet w niedzielę (zwani w kościelnej biurokracji domincantes, czyli szanujący Dzień Pański, od Dominus – Pan Jezus), choć to nałożony przez Kościół obowiązek praktykującego katolika, i nawet od wielkiego dzwonu, jak w Wielkanoc czy Boże Narodzenie.

Dlatego wiadomość o dalszym spadku niedzielnej frekwencji w kościołach nie jest żadną sensacją, choćby to był zjazd o prawie 4 proc. – a takie dane podano za rok ubiegły, ostatni z opracowanych. Dane z obecnego poznamy za rok. Taka jest praktyka. Ciekawsze jest to, że od roku 1982 do 2008 domincantes ubyło prawie 17 proc. To też jeszcze nie tragedia dla Kościoła. W końcu aż 40 proc. Polaków katolików na niedzielną mszę chodzi, co jak na Europę jest wynikiem wyjątkowym.

Mamy teraz w Polsce wojnę kulturową pod pretekstem słusznego orzeczenia strasburskiego Trybunału Praw Człowieka. W ramach tej wojny pod znakiem krzyża wbija się ludziom do głowy, że "tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską a Polak Polakiem". Ten cytat z Wieszcza trzeba by zaktualizować w świetle ataków na Trybunał: tylko pod krzyżem Europa jest Europą. Nie szkodzi, że to nieprawda, ważne, że mobilizuje żywioły antyliberalne, w tym PiS, który nadal marzy o powrocie do władzy, najlepiej pod ramię z ojcem Dyrektorem.

Piszę o tym, bo tak naprawdę tylko w Polsce i Włoszech nadano sprawie strasburskiej taki rozgłos, całkowicie zresztą wypaczając jej sens. Tylko w tych dwóch społeczeństwach można sobie pozwolić na podobnie demagogiczne podejście. Zachęca do tego właśnie statystyczna siła katolicyzmu.

Reklama