Podczas prezentacji pisowskiego Zespołu Pracy Państwowej – PiS nie chce, by go nazywać opozycyjnym gabinetem cieni – program, jaki partia Kaczyńskich opracowała w dziedzinie polityki zagranicznej streścił prof. Ryszard Legutko (to właśnie jego PiS przerzuciło na ten odcinek). Kto zna program, dostępny na partyjnym portalu, znajdzie w nim prawie wszystkie tezy Legutki. Słowo wektory w programie nie pada, ale poza tym wszystko się zgadza.
Jedyną chyba nową ideą (czyżby autorską Legutki?) jest zapowiedź ubiegania się Polski pod rządami PiS o rotacyjne członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (dodaję od siebie, że Polska była już tymczasowym członkiem RB pięć razy). Nie mam nic przeciw temu, ale zastanawiam się, jak się to ma do dość powszechnego u polskiej prawicy lekceważenia znaczenia Narodów Zjednoczonych. W szczególności nie przypominam sobie, by sam Legutko gdzieś się od tej niechęci do ONZ publicznie zdystansował.
A jak już o tym mowa, to warto pamiętać – w czasach szukania oszczędności budżetowych, co przecież jest ważnym elementem ,,pracy państwowej’’ – że nie tylko nie ma darmowych lunchów, ale i darmowych foteli w kluczowych instytucjach. O miejsce w RB ONZ zabiegają też inne państwa, na przykład Australia. Jej fundusz na kampanię lobbingu w stolicach świata wynosi 13 mln australijskich dolarów. Akurat nie sądzę, by skórka nowojorska była dla Polski warta wyprawki.
A skoro o pieniądzach mowa, to warto też powiedzieć Polakom, ile by kosztowało ponowne rozłączenie ministerstwa do spraw europejskich z MSZ (połączenie obu resortów nastąpi w styczniu przyszłego roku), i czemu znów destabilizować państwo w tak newralgicznym punkcie. Warto byłoby również dorzucić informację, ile kosztowałaby nas pisowska reforma, zapowiadane wzmocnienie resortu i służby zagranicznej, a także na jakich zasadach i w oparciu o jakie kryteria chce PiS rozbudować nasz aparat dyplomatyczny.