Ekonomiści przewidywali, że wzrost gospodarczy w 2009 r. wyniesie niecałe 2 proc. Dziś już wiemy, że się nie mylili i zakończyliśmy rok z PKB większym o ok. 1,7 proc. Ówczesne trafne, jak się okazało, prognozy wydawały się dla gospodarki katastroficzne. Z dzisiejszej perspektywy taki wynik, określany jako zielona wyspa na czerwonej gospodarczej mapie Europy, to sukces.
Gorzej ma się sprawa z inflacją. Ekonomiści przewidywali, że będzie leciała w dół, a ona trzymała się na dość wysokim poziomie. Na początku zeszłego roku wynosiła 2,8 proc., a zamknęliśmy rok przy poziomie 3,3 proc.
Spece od gospodarki pomylili się też, tym razem na szczęście, w prognozach dotyczących rynku pracy. Na początku minionego roku zapowiadali poważny wzrost bezrobocia. Najwięksi pesymiści nawet do 17 proc. Rynek pracy okazał się jednak dość odporny na kryzys. Na koniec grudnia bezrobocie nie przekroczy 12 proc., a w stosunku do stycznia zeszłego roku wzrosło o 1,5 proc.
Jeśli chodzi o prognozy polityczne, to połowiczne gratulacje za ich trafność należą się Wojciechowi Olejniczakowi (SLD). Zapytany przez nas (POLITYKA 2/09) na początku zeszłego roku, czy PiS ma szansę dogonić PO w sondażach odpowiedział – „PiS nie ma szans i nic nie wskazuje, aby kiedykolwiek miał tak dobry wynik jak PO. Polacy pamiętają, w jakim stylu rządził Jarosław Kaczyński, a prezes wciąż nie pozwala im o tym zapomnieć”. Były szef SLD pomylił się jednak prognozując: „My jako lewica zaskoczymy w tym roku wzrostem poparcia”.
Inny eurodeputowany, Tadeusz Cymański, był większym optymistą, jeśli chodzi o notowania swojej partii. Jednak przeliczył się w oczekiwaniach. „Myślę, że różnica w sondażach między nami się zmniejszy, a na pewno stopnieje przewaga PO, bo ładna miska jeść nie daje, a propaganda ma swoje granice” – mówił POLITYCE.