Na pierwsze posiedzenie rady miejskiej dolnośląskiego Żarowa przed 17 laty, jako świeżo upieczony radny, Zbigniew Chlebowski przyszedł w klapkach i krótkich spodenkach. – To był maj, okres sianokosów. Myślałem tylko o tym, że może spaść deszcz i mogę mieć kłopoty – wspominał po latach były przewodniczący klubu największej partii w Sejmie. Wówczas gospodarzył na 20 ha, które w ślubnym wianie kilka lat wcześniej wniosła mu żona.
Młodemu radnemu obsiane pszenicą pola wydawały się wówczas istotniejsze niż polityka. Kiedy wkrótce w wieku 26 lat został najmłodszym w Polsce burmistrzem, na pierwszym spotkaniu z pracownikami ratusza pojawił się w dżinsach, adidasach i koszulce w kratkę, bo akurat w takim stroju miał jechać do Wrocławia na Akademię Rolniczą, gdzie studiował mechanizację rolnictwa i kończył pracę magisterską. – A tam panowie w garniturach, panie w garsonkach. Wtedy zrozumiałem, że to moje pierwsze faux pas w nowej pracy – przyznaje. Kolejnego być już nie mogło.
Wtedy jeszcze zupełnie nie znał się na finansach publicznych i przez kilka tygodni zwodził księgową gminy, bojąc się, że przy pierwszym spotkaniu wyjdzie na jaw jego niekompetencja. – Przez dwa tygodnie po nocach się tego uczyłem – wspomina.
Właśnie wtedy złapał bakcyla finansisty. W ciągu następnych kilku lat skończył podyplomowo zarządzanie strategiczne we wrocławskiej Akademii Ekonomicznej, z dumą mówi też o dyplomie MBA zdobytym na poznańskiej Akademii Ekonomicznej.
Instynkt szefa
Były przewodniczący klubu PO, intensywnie pachnący wodą toaletową, z sejmową limuzyną, nowymi garniturami w szafie, uchodzący za głównego specjalistę od finansów publicznych, prawie nie przypomina już tamtego młodzieńca w adidasach.