Wielu politycznych przeciwników Donalda Tuska odczuje zapewne sporą satysfakcję, widząc lidera PO zeznającego przed komisją śledczą. W ten sposób sprawa, która wybuchła na początku października 2009 roku, znajduje swój polityczny punkt kulminacyjny.
PIERWSZA CZĘŚĆ PRZESŁUCHANIA PREMIERA
Premier przybył do Sejmu tuż przed godziną 9. Przywitał się ze wszystkimi obecnymi na sali członkami komisji, złożył także przysięgę. Premier zaczął swoje zeznania odpowiadając na pytania Beaty Kempy, która zapytała kolejno o powody dymisji poszczególnych członków rządu. - Grzegorzowi Schetynie wytłumaczyłem, że moja decyzja nie ma związku z brakiem zaufania w kontekście afery hazardowej - powiedział premier pytany o motywacje wobec odejścia z rządu byłego wicepremiera. Pytany o relacje wicepremiera z Ryszardem Sobiesiakiem, premier przyznał, że publiczne wyjaśnienia Schetyny były zgodne z tym, co usłyszał bezpośrednio od wicepremiera.
Pytany o dymisję ministra Mirosława Drzewieckiego premier powiedział, że to minister sam ją złożył. - Minister sam uznał, że dłuższe funkcjonowanie w rządzie, będzie utrudniało funkcjonowanie rządu.
Czy była afera hazardowa - zapytała Beata Kempa (PiS). - Niektóre z dymisji, o które pani pyta nie mają związku bezpośredniego z brakiem mojego zaufania w związku z aferą hazardową. Fakt, że Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski podali się do dymisji oznacza, że mamy do czynienia ze "sprawą hazardową" - odpowiedział premier.
Zbigniew Wassermann (PiS) zapytał premiera o to, kiedy zapoznał się z dokumentem Mariusza Kamińskiego i co dla niego wynikało z jego treści. Premier przyznał, że początek sprawy, to dla niego moment zapoznania się z materiałami, czyli 14 sierpnia 2009 r.