Decyzję swoją motywuję tym, że sprawia mi osobistą przykrość robienie cyrku z demokracji, jaki odbywa się na tę okoliczność. Mojego obywatelskiego poczucia sprawiedliwości nie zaspokaja trzynastogodzinne przesłuchiwanie Donalda Tuska, bo osobiście wolałabym, żeby premier w tym czasie robił coś użytecznego dla kraju. Nie bawią mnie posłowie w roli śledczych, którzy doprowadzają premiera do wyczerpania fizycznego i psychicznego wzorem ekip prokuratorskich z najbardziej sensacyjnych filmów kryminalnych.
Nie wzrusza mnie w tym kontekście również zmęczenie samych śledczych, gdyż wolałabym, aby zajmowali się oni uchwalaniem ustaw, zwłaszcza że w Polsce procedury legislacyjne wyjątkowo się wydłużają. Nie śmieszą mnie swobodne dowcipy w rodzaju, czy gra pan w golfa, ponieważ jako osoba wyzbyta z poczucia humoru, w grze w golfa nie widzę nic zabawnego. Może poza sprawą golfisty Tigera Woodsa, ale on jeszcze przed naszą komisję śledczą nie został wezwany.
Nie rozczula mnie widok szefa opozycji Jarosława Kaczyńskiego, który w postaci wilka przebranego w owczą skórę odpowiada Czerwonemu Kapturkowi czyli posłance Beacie Kempie. Nie chce mi się ani słuchać ani oglądać we wszelkiego typu mediach, jak zachowywał się ten czy ów przed szanownym organem śledczym, ani co z tego wynika, bo jak dotąd, nie wynika z tego absolutnie nic. Prawdziwy przestrach natomiast wywołują we mnie składane przez członków komisji deklaracje o konieczności ponownych przesłuchań tych samych osób w celu konfrontacji zeznań, a także zapowiedź, że hazardowy spektakl może potrwać aż do kwietnia, a nawet przeciągnąć się do wakacji.
Zakładam jednak, że w Polsce istnieje grupa obywateli, którzy pragną na bieżąco być informowani, a nawet być może są istotnie zainteresowani przebiegiem prac komisji hazardowej.