Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

JP czyli HWDP

Napady na policjantów

Po ostatniej serii napaści na policjantów wszyscy zastanawiają się, co siedzi w głowach młodocianych agresorów, skąd u nich ta nienawiść, skąd brak skrupułów?

Podobna debata wybucha cyklicznie, raz na kilka lat, zawsze kiedy dochodzi do podobnych zdarzeń. I odpowiedzi na dręczące pytania też padają podobne: winna jest szkoła, winna rodzina, złe wychowanie, brak wzorców itp.

A my, jacy jesteśmy? Nie reagujemy, kiedy małolaty piją na naszych oczach alkohol, bluzgają, prowokują, tłuką szyby, niszczą przystanki. Odwracamy się wtedy, udajemy, że nic się nie stało. Rozsądek podpowiada nam alibi na własny użytek; nie moja sprawa! Nieletni zabójcy wyrastają pod naszym pobłażliwym okiem. Dopiero kiedy dochodzi do tragedii, protestujemy.

Policjanci zawsze byli celem agresji młodocianych, bo to oni są głównym wrogiem z przeciwnej strony barykady. Uprzykrzają małoletnim życie, ścigają ich za wykroczenia, czasem w sposób nieformalny wymierzają sprawiedliwość. Każdy przypadek pobicia podejrzanego przez policjanta odkładany jest w zbiorowej pamięci dzieci ulicy . Tak rodzi się idea oporu i walki. Kiedyś było hasło HWDP, dzisiaj zastępuje je obrazoburcze, bo nawiązujące do inicjałów papieskich JP („Jebać Policję”). Ulica wielbi swoich bohaterów, nawet – a może przede wszystkim - tych z krwią na rękach. Wpisy internetowe świadczą, że właśnie rodzi się kult dwóch młodych morderców, którzy na Woli zasztyletowali policjanta.

Patologia w głowach młodocianych nie rodzi się nagle. Najpierw przechodzą inicjację, pierwsza drobna kradzież, pierwsza bójka. To czas, kiedy poszukują wzorców, życiowych drogowskazów. I często odnajdują je w świecie zła, a nie w tym uczciwym. Trafiają do zakładu poprawczego, ale nikt ich tam nie poprawia. System polega głównie na separacji. Zamknięci z innymi zagubionymi wykuwają własny kodeks wartości.

Reklama