Takiego obrotu spraw Mirosław Drzewiecki nie mógł się chyba spodziewać w najczarniejszych wizjach: w wyniku afery hazardowej stracił fotel w rządzie, a jakby tego było mało, media ujawniły, że gdy był ministrem sportu, jego brat Dariusz proponować miał austriackiej firmie budowlanej załatwienie kontraktów na realizację stadionów na Euro 2012, orlików i autostrady A2. Po publikacjach prokuratura wszczęła śledztwo.
W 2008 r., kilka tygodni po powołaniu Drzewieckiego na ministra, znany łódzki biznesmen, związany dawniej z Unią Wolności, przewidywał: – Prędzej czy później Darek narobi Mirkowi kłopotów. Tak było zawsze.
Niegdyś Dariusz prowadził w Łodzi dyskotekę Studio. W 1999 r. podczas śledztwa w sprawie tzw. łódzkiej ośmiornicy jego wspólnik Paweł J. zeznał, że kilka lat wcześniej Dariusz, bez grosza przy duszy, namówił go na remont Studia. Pieniądze (kilkadziesiąt tysięcy marek) pożyczył od jednego z bossów świata przestępczego Tadeusza M., zwanego Materacem lub Tatą. Gwarantem zwrotu tej sumy miał być Paweł J. Gangsterzy wciągnęli potem J. w spiralę zadłużenia, a gdy nie spłacał gigantycznych odsetek, wywieźli z jego sklepów sprzęty warte blisko 120 tys. zł.
– W latach 90. Mirek i Darek obracali się w tym samym kręgu towarzyskim. Później okazało się, że część ich znajomych to gangsterzy. Mirek, odkąd zaangażował się w politykę, trzymał się od nich z daleka. Chciał odciągnąć również brata, ale nie udało się, Darka zbyt wiele łączyło z tym środowiskiem: choćby narkotyki – mówi polityk łódzkiej PO, wieloletni znajomy Drzewieckiego. Sam Drzewiecki nie wykluczał, że to właśnie problemy brata z narkotykami sprawiły, że i jego za rządów PiS usiłowano „wmontować w jakieś używki”.
Gdy Dariusz zakończył biznesy z Pawłem J.