Nominacje w prokuraturze generalnej - zaskakują?
Rozmowa ze Zbigniewem Ćwiąkalskim
Nie ma już ministerstwa sprawiedliwości połączonego z prokuraturą, jest niezależna prokuratura generalna. 31 marca funkcję jej szefa objął Andrzej Seremet. Obok byłego prokuratora krajowego Edwarda Zalewskiego rekomendowała go na to stanowisko Krajowa Rada Sądownictwa. Prezydent Lech Kaczyński wybrał Seremeta, byłego sędziego z Krakowa.
Jedną z jego pierwszych decyzji było powołanie zastępców. Zostali nimi Marek Jamrogowicz, Marzena Kowalska oraz Robert Hernand. Szczególne kontrowersje wzbudziły dwie ostatnie nominacje – Kowalska oraz Hernand uważani są za prokuratorów bliskich PiS.
Grzegorz Rzeczkowski: Żałuje Pan?
Zbigniew Ćwiąkalski: Że przygotowałem ustawę rozdzielającą urzędy ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego? Nie, wprost przeciwnie. To było kuriozum niespotykane w krajach Unii Europejskiej.
Ale w samodzielnej prokuraturze miało nie być polityki, a wygląda na to, że jednak do niej zajrzała. I to już na starcie. Na stanowiska dwóch z czterech swoich zastępców Andrzej Seremet mianował utożsamianych z PiS Marzenę Kowalską i Roberta Hernanda. Oboje zresztą zostali negatywnie zaopiniowani przez Radę Prokuratorów.
Na razie mówimy o zastępcach, z których część była kojarzona politycznie. Ale zastępcy to przecież nie wszyscy prokuratorzy.
Andrzej Seremet powiedział niedawno, że w prokuratorze było pękniecie i ma rację. Jeśli jego działania mają być czymś w rodzaju nowej grubej kreski, a w dodatku mają charakter merytoryczny, to nie widzę w tych nominacjach niczego złego.
Oczywiście działalność tych dwóch osób za rządów PiS można oceniać krytycznie, szczególnie w przypadku Marzeny Kowalskiej, która nadzorowała śledztwo w sprawie słynnego doktora G.