Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Procedury

Pies czyli kot

Siedmioletnia dziewczynka mieszkała z ojcem w bloku na osiedlu. Matka dawno się wyniosła, zostawiając dziecko z diabłem, który bije, gwałci i zamyka na kłódkę.

Kilka dni temu, korzystając z nieobecności ojca, dziewczynka skoczyła z okna. Na szczęście przeżyła. Teraz ujawniają się różne osoby, władze, czynniki, instytucje oraz dziennikarze, by zadawać pytania, jak mogło do tego dojść, czy nikt nie zauważył i dlaczego przez kilka lat... Powoli odsłania się otchłań piekielna. Otchłań procedur w różnych społecznych instytucjach opiekuńczych i sprawujących nadzór. W domu dziewczynki bywał przynajmniej raz w miesiącu kurator i opieka społeczna, czy jak ona tam się zwie. Wszyscy mieli świadczyć pomoc. Dziewczynka chodziła do przedszkola, potem do szkoły. Nauczyciele nie zauważali, że była bita, zamknięta w sobie, bez uśmiechu. Inni rodzice też nie, choć pewnie koleżanki i koledzy musieli o tym szeptać w domach. Sąsiedzi z bloku również nie mieli nic do powiedzenia. Teraz dziennikarze powtarzają pytania: kto winien, czy tak musiało być itp., itd. Na szczęście nikt nie zawinił, wszystkie służby i instytucje wzorowo wykonywały swoje obowiązki. Była pomoc, nadzór, opieka, kontrola, pedagogiczny monitoring i wszystko, co tylko wymyślono, by uciszyć niepokój serca, jeśli jeszcze gdzieś u kogoś się pojawi. Zamiast spostrzegać, myśleć i kojarzyć, można nie spostrzegać, nie myśleć i nie kojarzyć, tylko przyjąć wdzięcznie do wiadomości, że w tej sprawie procedury były przestrzegane.

Syn przywiózł ojca z silnymi bólami zamostkowymi do szpitala w mieście A. W szpitalu kazano synowi zadzwonić po karetkę, która zawiozłaby ojca do szpitala w B. Dyspozytorka w pogotowiu nawet się nie zdziwiła. – Co? Pokłócił się pan? – spytała. Karetka przyjechała, ojca wniesiono do niej na noszach, a on nieoczekiwanie poczuł się lepiej.

Polityka 19.2010 (2755) z dnia 08.05.2010; s. 91
Oryginalny tytuł tekstu: "Procedury"
Reklama