Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Próba wody

Jak radzimy sobie z powodzią

Powódź, która toczy się przez Polskę przewyższa to, co widzieliśmy w roku 1997.

Już nie gwałtowny przybór wód, które wdzierają się znienacka, ale gigantyczna fala, która dość ospale przemieszcza się z południa na północ po obu głównych rzekach zabiera ludziom często dorobek życia, zagraża ich życiu, niszczy z trudem odbudowane po katastrofie smoleńskiej poczucie bezpieczeństwa. Nietypowa fala sprawia, że nawet bieg zdarzeń przewidzieć trudno, najpewniej wszędzie będą straty, gdyż woda długo atakująca wały musi je w końcu przerwać. Taka jest logika tej powodzi we wszystkich województwach, przez które przeszła. Strat na razie nikt dokładnie jeszcze nie liczy, na razie liczy się obrona przed wielką wodą. Ludzie zdają egzamin z solidarności, władze tak rządowe jak i samorządowe egzamin ze sprawności działania.

Nie da się w pełni ocenić sprawności państwa, chociaż wiele wskazuje, że i ten kataklizm służby państwowe zdają zupełnie nieźle, co po raz kolejny świadczyłoby o tym, że nie jesteśmy krajem, który się rozpada, w którym nikt nie podejmuje decyzji. Bywają niemiłe, czy nawet skandaliczne zdarzenia, ale jak na niespotykaną skalę kataklizmu jest ich niewiele. Zdarza się, że nie powiadomiono ludzi na czas, ale prawda jest też taka, że ludzie uparcie bronią się przed ewakuacją, nie wierząc, iż policja ich dobytku przypilnuje i uruchomione środki marnują się. Oczywiście najważniejsze są pytania, jak wykonano plany mające nie tyle zabezpieczyć, bo tego nikt nie zrobi, nawet najbogatsze kraje, ale co zrobiono od czasu wielkiej powodzi w 1997, aby skalę niebezpieczeństwa zmniejszać.

Niedawny raport NIK pokazuje, że kolejne rządy mają sporo zaniedbań na sumieniu, że wyjątkowo marnie jest z budowaniem zbiorników retencyjnych, wiele do życzenia pozostawia stan wałów.

Reklama