Jak donosi MSWiA...
Najgorzej sytuacja wygląda na terenie Dolnego Śląska, szczególnie w Bogatyni, która została zatopiona (z powodu wylania rzeki Miedzianki, dopływu Nysy) w ¾. Runęło kilka budynków, a mieszkańcy (jest ich ponad 18 tys.) są całkowicie odcięci od świata, bowiem rwąca rzeka zniszczyła most. Woda dochodziła miejscami do wysokości pierwszego piętra.
Z Radomierzyc (też na Dolnym Śląsku), z powodu przerwania tamy, zarządzono ewakuację mieszkańców. W nocy z soboty na niedzielę w te rejony, gdzie z powodu powodzi zginęły co najmniej dwie osoby, przyleciał szef MSWiA Jerzy Miller, by lepiej przyjrzeć się sytuacji. W usuwaniu skutków powodzi pomaga 41 zastępów Państwowej Straży Pożarnej.
W Niedowie natomiast pękła zapora zbiornika retencyjnego, a fala kulminacyjna dotarła aż do Zgorzelca. Jak podało MSWiA, całkowicie zalana została droga wojewódzka nr 297, przebiegająca przez Lubuskie i Dolnośląskie, a łącząca ekspresówkę S3 z autostradami A4 i A18. Zamknięto też część dróg krajowych na terenie województwa dolnośląskiego. Niedostępne były np. drogi krajowe nr 3 i 30. W wielu miejscach wprowadzono ruch wahadłowy.
Na razie pocieszający jest jedynie fakt, że - jak głosi komunikat MSWiA - "stabilizuje się sytuacja w powiatach: jeleniogórskim i wałbrzyskim". Dobra wiadomożś jest też taka, że w niedzielę po południu woda w większości miejsc zaczęła wreszcie opadać.
Warszawa: powódź miejska
W ubiegły piątek już około godz. 18. było wiadomo, że coś się szykuję. Czarne niebo i parne, wilgotne powietrze zwiastowały ulewę. Po 19. zaczęło się. Przy tej okazji można już chyba śmiało mówić o nowej kategorii powodzi: powodzi miejskiej, wynikającej w dużej mierze z niedrożności studzienek kanalizacyjnych.