Z inicjatywy PO kompetencje komisji rozszerzono. Dzięki temu badała nie tylko sprawę ujawnioną przez CBA, ale również działalność poprzednich ekip rządowych – SLD i PiS.
Śledczy początkowo mieli pracować przez cztery miesiące (listopad 2009 – luty 2010), gdyż politycy PO jeszcze przed startem kampanii prezydenckiej chcieli zamknąć sprawę, która mogła pogrążyć szanse ich kandydata. Katastrofa smoleńska przekreśliła jednak te plany – komisja zakończyła prace dopiero w sierpniu, a więc już po wyborach, anulując posiedzenia na czas żałoby i kampanii wyborczej.
Na czele komisji stanął niezbyt dobrze wcześniej znany poseł PO Mirosław Sekuła (w przeszłości prezes NIK). W jej składzie znaleźli się ponadto Sławomir Naumann i Jarosław Urbaniak (PO), Beata Kempa i Zbigniew Wassermann (zginął pod Smoleńskiem, zastąpiony przez Andrzeja Derę) z PiS oraz Franciszek Stefaniuk (PSL) i Bartosz Arłukowicz (SLD).
Zgodnie z przewidywaniami transmitowane na żywo prace komisji często przeradzały się w wielogodzinny, medialny show. Temperatura w reprezentacyjnej Sali Kolumnowej rosła najbardziej, gdy przed obliczem siódemki śledczych stawali główni bohaterowie hazardowego skandalu (Chlebowski, Drzewiecki, Sobiesiak) oraz najbardziej prominentni politycy, czyli premier Donald Tusk, ówczesny szef klubu PO Grzegorz Schetyna czy prezes PiS Jarosław Kaczyński. W sumie komisja podczas 60 posiedzeń przesłuchała ponad 70 świadków.
Efekt okazał się mizerny – komisji nie udało się odsłonić istotnych faktów na temat zaangażowania polityków kolejnych ekip rządzących w zmiany w ustawach dotyczących hazardu.
Jej urobek mieści się w bez mała 300 - stronnicowym sprawozdaniu napisane przez przewodniczącego Sekułę, które w sierpniu zostało zaakceptowane przez komisję głosami posłów PO i PSL, przy sprzeciwie przedstawicieli PiS i SLD (zgłosili tzw.