Łódź, ulica Piotrkowska. Na odcinku kilometra swoje biura poselskie ma tu dziewięciu posłów. Dwoje kolejnych urzęduje kilka kroków stąd: Joanna Kluzik-Rostkowska przy ul. Rewolucji 1905 r., a Jarosław Jagiełło – na końcu przylegającego do „Pietryny” pasażu Schillera.
Gdy Ryszard C. wtargnął do biura Jagiełły, ciężko raniąc jego asystenta 39-letniego Pawła Kowalskiego i zabijając 62-letniego Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego, wiadomość o tym błyskawicznie dotarła do sąsiednich biur poselskich.
Podsłuchiwani przez UFO
– Pomyślałam o ludziach, którzy przychodzą do nas. Tych, którzy nie chcą niczego załatwić, tylko naubliżać, wyładować się. Czasami wydaje się, że wystarczy nieostrożne słowo i nastąpi wybuch – mówi Wanda Kowalska, którą ze względu na bardzo podobny głos i nieco podobny wygląd wielu myli z jej pracodawczynią poseł Iwoną Śledzińską-Katarasińską z PO.Tomasz Kucharski jest asystentem Sławomira Woracha z PiS dopiero od dwóch miesięcy, ale także miał już do czynienia z takimi interesantami: – Potrafią opowiadać o swoich sprawach przez kilka godzin. Nie zawsze mam tyle czasu, ale gdy chce się im przerwać, bardzo się denerwują. Inni z kolei obawiają się rozmawiać ze względu na podsłuchy.
Dla Izabelli Fluderskiej-Muchy, która w biurach poselskich pracuje już od 9 lat (obecnie u Mirosława Drzewieckiego), podsłuchiwani przez służby, UFO czy telewizor to już żadna nowość: – Ale ostatnio zaskoczył mnie facet, który twierdził, że sąsiad wywozi mu ciężarówkami zapach z trawnika. Tacy z reguły nie są agresywni. Chcą tylko, żeby ich wysłuchać. Groźniejsi są ci, którzy mają jakiś realny problem i przez lata odbijają się z nim od rozmaitych urzędników.