W 20-letniej historii samorządu w III RP nigdy nie zdarzyło się, by wybory samorządowe poprzedzały parlamentarne. Do tej pory było odwrotnie – wyborcy szli do urn, by wskazać swych reprezentantów w samorządach rok po wybraniu posłów i senatorów. Przedterminowa elekcja w 2007 roku złamała tę regułę. Doprowadziła do sytuacji, w której samorząd stał się generalnym sprawdzianem przed wyborami parlamentarnymi. Dlatego same tylko cztery główne partie – PO, PiS, SLD i PSL – wystawiły łącznie 110 tysięcy kandydatów, czyli niemal połowę wszystkich, którzy stanęli do walki o stanowiska radnych, prezydentów, burmistrzów i wójtów. Efekt jest taki, że będą to jedne z najbardziej upartyjnionych wyborów samorządowych w ich niezbyt długiej historii.
Bastion Podkarpacie
Najbardziej widowiskowa będzie walka o sejmiki i największe miasta. Jej wynik da odpowiedź na pytanie, jaka w tej chwili jest siła największych partii. Niespodzianek trudno się spodziewać, zwycięstwo Platformy Obywatelskiej w większości z 16 sejmików jest najbardziej prawdopodobne. Partia Donalda Tuska prowadzi we wszystkich sondażach, co skłania jej działaczy do myślenia o wejściu do władz we wszystkich sejmikach (teraz rządzi w 14).
Wielu kandydatów PO zasiądzie także w fotelach prezydentów największych miast. Co prawda nie uda się pokonać takich potęg jak Rafał Dutkiewicz we Wrocławiu, Ryszard Grobelny w Poznaniu, czy Tadeusz Ferenc w Rzeszowie. Ale nie tracąc zbytnio pola, Platforma powiększy prawdopodobnie partyjny stan posiadania. Na prestiżowy sukces może liczyć w Łodzi, gdzie największe szanse w wyścigu po fotel prezydenta sondaże dają posłance PO, Hannie Zdanowskiej.
Za plecami kandydatów PO najlepiej powinno wypaść SLD, które - na fali sukcesu Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich - ma ogromny apetyt na powiększenie wpływów w sejmikach.