Konstanty Miodowicz (PO), który zapisał się do parlamentarnego zespołu na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej (KNS), mówi, że ten zespół ma niewiele wspólnego z Kościołem. – To polityczna hucpa PiS. Nie zostałem powiadomiony o żadnym spotkaniu zespołu i niniejszym oświadczam, że się z niego wypisuję. Z kolei ojciec pomysłu Tadeusz Woźniak (PiS) ubolewa, że na ponadstuosobową grupę zainteresowanych katolicką nauką, z Platformy jest tylko pięciu posłów. – Jesteśmy katolikami i chcemy się dokształcać w sprawach nauki Kościoła, aby wiedzieć, jakie podejmować decyzje pracując nad ustawami.
Wśród regulaminowych celów, które postawili sobie twórcy zespołu, są m.in.: „promowanie KNS wśród posłów i senatorów”, „stała łączność posłów i senatorów z Kościołem katolickim”, „stała troska o zgodność prawa z zasadami KNS”. I nie można odmówić im aktywności. W kaplicy sejmowej modlili się w intencji ojczyzny. Wysłuchali wykładu Paula Camerona o zagrożeniach dla małżeństwa i rodziny niesionych przez rewolucję obyczajową, a także arcybiskupa Henryka Hosera o tym, że ochrona życia i godności człowieka jest powinnością polityków.
Krzewienie i kultywowanie
Przyglądając się zespołowym aktywnościom posłów można dostrzec pewne prawidłowości. Choć w założeniu mają łączyć przez wspólne zainteresowania, to nie są wolne od politycznych podziałów. Posłowie PiS na przykład uważają, że to ich najbardziej dotknęła kwietniowa katastrofa i dlatego założyli zespół najbardziej zainteresowanych wyjaśnieniem jej przyczyn.
Do 158-osobowej grupy nie dołączył Jarosław Kaczyński, bo nie chciał, ani też Janusz Palikot, bo nie pozwolił mu Antoni Macierewicz.