Udający Polaka codziennie pisze do rządzących płachetkiem ziemi wiernopoddańcze listy. Cyrylicą pisze, bo zna tylko ten alfabet. Po wysłaniu listu lata codziennie w Dolomity na narty. Społeczeństwo ciężko haruje, by opłacić te diable wycieczki pomorskiego szatana, który tam w zagranicznych górach zaciera swe piekielne ślady białym śnieżnym puchem. Anielska poetka Anna Fotyga napisała o tym odważnie w pięknym, oskarżycielskim poemacie, a cherubin Zbigniew Girzyński, wzór cnót i dobroci, rozwinął w całą epopeję.
Mógłbym i ja pisać dalej tę opowieść, sypiącą się co dzień z gazet i ekranów. Wszyscy ją już zresztą dobrze znają. Główne role ratujących zakuwaną w kajdany piekła ojczyznę grają rycerze wyglądający identycznie jak ich własne pamięciowe portrety patriotyczne.
Tę rycerską brać łączy zawsze jakieś wspólne hasło, które wskazuje wroga. Ostatnio było to zawołanie „Konwencja chicagowska”. Od 17 stycznia jest nowe: „to był zamach”. – Diabeł śnieżny chce zasypać popiołem obłudy naszą biało-czerwoną… – tu Rycerze Prawdy milkną na chwilę, bo łzy ściskają im gardła. Tak, łzy, bo oni mają twarze mokre od łez. Reszta to sprzedajne ciury z pyskami oplutymi śliną przez tych ze Wschodu, z którymi nigdy nic nas nie łączyło i nie łączy.
Bohaterowie już otarli łzy, zostały zatroskane twarze. Poseł Kłopotek czuje się zhańbiony jako Polak. Poseł Hofman też się jakoś czuje i nawet o tym mówi, tylko że wtedy zawsze mówi też Migalski, który w kółko powtarza: – Dość tego rządu! Niech przepadnie, zginie i niech pójdzie w zapomnienie!