Jacek Żakowski: – Kim pan będzie za rok?
Leszek Miller: – Nie wiem.
A jaki pan ma plan?
Chciałbym, żeby SLD był drugą partią w Sejmie. Bo nie sądzę, żeby można było pokonać Platformę. I chciałbym, żeby koalicja, która po tych wyborach powstanie, zepchnęła PiS do głębokiej opozycji. Ze względu na bezpieczeństwo państwa i jego obywateli PiS powinno na zawsze trafić do...
...piekła?
...Najlepiej do piekła. A na razie do głębokiej opozycji.
A Leszek Miller co by wtedy robił?
Mógłbym być w ławach koalicji rządzącej i kierować jakąś komisją sejmową.
Komisją czy ministerstwem?
Komisja mi wystarczy. Trzeba dać premierowi, czyli Donaldowi Tuskowi, możliwość doboru takich członków rządu, jakich chce.
Dlaczego premierem nie ma być Leszek Miller?
Premierem powinien być szef partii, która wygra wybory. Wyborcy powinni wiedzieć, na jakiego premiera głosują, oddając głos na określoną partię. To jest uczciwe stawianie sprawy.
Warszawa huczy od plotek o scenariuszu, w którym po wyborach SLD zawiera koalicję z PiS, a premierem zostaje Grzegorz Napieralski.
Ja będę wszelkimi siłami przeciwdziałał takiemu scenariuszowi.
A są takie pomysły w SLD?
Są w SLD różne myśli podsycane przez PiS. Słyszałem na przykład o pomyśle stworzenia koalicji SLD-PSL ze wsparciem PiS. Coś pewnie musieliby dostać. Może CBA albo CBŚ, albo telewizję, ale formalnie nie byliby w rządzie.
Taki wariant ma w SLD zwolenników?