Jerzy Baczyński i Janina Paradowska: – Spadki sondażowe, zewsząd krytyka, mnożą się nierozwiązane problemy. Jaki jest dziś premier Donald Tusk – zmęczony, zaniepokojony, zirytowany?
Donald Tusk: – Po tych trzech latach bardzo doświadczony. Wiem, co chcę osiągnąć i jak to zrobić. Byłoby jednak rzeczą niestosowną, gdybym publicznie dokonywał swojej psychoanalizy. Zresztą robi to za mnie, z dobrą lub złą wolą, wiele osób. Rozrzut ocen jest dla mnie zrozumiały, zwłaszcza pod koniec tak ekstremalnie trudnej kadencji, pełnej zdarzeń wyjątkowych, dramatycznych i tragicznych.
Ale nastroje wyraźnie się odwróciły, bunt elit przeciw Platformie jest faktem. Co się stało?
Szczerze powiedziawszy, wbrew temu, co mówi opozycja, nigdy nie byliśmy jakimiś szczególnymi ulubieńcami tak zwanych elit. Natomiast kilka spraw doprowadziło do konfliktu o konkretne interesy. Sprawa OFE nie jest może punktem zwrotnym, ale jeśli chodzi o kręgi opiniotwórcze, wywołała poważny spór i zdawaliśmy sobie sprawę, że tak będzie. Przy całym szacunku dla kompetencji Leszka Balcerowicza i jego autorytetu, uważam, że w tej akurat sprawie nie ma racji. Ale, zgadzam się, nic tak skutecznie nie przykuwa uwagi jak twarda, momentami histeryczna krytyka, pochodząca ze środowisk, co do których istniało powszechne przekonanie, że są naszym naturalnym zapleczem. Nic tak bardzo nie osłabia jak jakaś forma konfliktu domowego.
Dziś „wojna polsko-polska” wydaje się mniej ważna niż „wojna w obozie postępu”.
Jest z pewnością głośniejsza, zwłaszcza w mediach, ale nie sądzę, że jest ważniejsza. W ramach, jak to państwo nazwali, obozu postępu możemy spierać się o tempo, o konkretne rozwiązania, i dobrze, że o tym dyskutujemy.