Ostatnie tygodnie nie były dla Marcina Dubienieckiego najlepsze.
• Najpierw „Polityka” ujawniła, że założył on kancelarię z radcą prawnym Jackiem M. oskarżonym w głośnej aferze związanej z zakupem ziemi pod ambasadę Egiptu w Polsce.
• Potem „Gazeta Wyborcza” napisała, że choć mąż Kaczyńskiej figuruje w rejestrze spółek jako właściciel firmy MD Invest Group, to faktycznie należy ona do Tomasza M. ps. Matucha skazanego w 2009 r. za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.
• Następnie „Dziennik Bałtycki” doniósł, że w 2009 r. prezydent Lech Kaczyński ułaskawił Adama S., który kilka tygodni wcześniej został wspólnikiem Dubienieckiego w spółce Nord Meat Gdynia. Na S. ciążył wyrok za wyłudzenie 120 tys. zł z PFRON.
• W końcu „Super Express” ujawnił, że w grudniu ubiegłego roku Dubieniecki spotkał się z Krzysztofem T., który wówczas był poszukiwany listem gończym w związku z zarzutem kierowania grupą przestępczą wyłudzającą kredyty. Dwa miesiące wcześniej T. został wspólnikiem spółki Megii Food Technology. Udziały odkupił od ułaskawionego Adama S., a ten wcześniej – od Dubienieckiego.
Marcin Dubieniecki początkowo publikacji nie komentował. We wtorek 8 marca wydał oświadczenie, z którego wynika, że wszystkim jego kłopotom winni są dziennikarze. Mąż Marty Kaczyńskiej zarzuca mediom nieuczciwość, nierzetelność i posługiwanie się insynuacjami. Twierdzi, że publikacje o nim mają uderzyć w Jarosława Kaczyńskiego – są więc przejawem walki na przedwyborcze „haki”. Na koniec zapowiada prawną wojnę z autorami publikacji „które otrzymały taki rozgłos”.
W walkę o dobre imię męża zaangażowała się także Marta Kaczyńska.